wtorek, 10 grudnia 2013

Wprowadzenie

Po czasie, powracają z kilkoma zmianami.
Doszło do wielu zgonów, grunty zostały zniszczone a miłość stracona.
Ale oczami wsi Valdory wszystko wydaje się być niesamowite.
Byli wolni, mogli żyć swoim życiem bez zmartwień o walkę dobra ze złem.
Ale z zamku rzeczy były kompletnie inne.
Były walki, zaufanie zostało zgubione, miłość musiała przejść najważniejszy test.
Justin ma sekret który zniszczy WSZYSTKO jeśli Cassie się dowie.
'Jeśli się dowie, odejdzie'
'Jak możesz mi to robić, naszej córce'
'To koniec Justin i biorę Penelope ze sobą'
Już znasz DEVIL'A ale czy znasz DEVIL'S HAUNTING?




________________________________________________________________________


witam wszystkich po przerwie :) zdecydowałam że drugiej cz nie bd pisać na innej stronie bo nie chce mi sie jej robić bla bla bla 
narazie jest prolog, link do oryginału i trailer, zaraz będą bohaterowie i pierwszy rozdział :))

btw haunting znaczy nawiedzony itp więc wolałam tego nie tłumaczyć bo lepiej brzmi po ang


sobota, 16 listopada 2013

Baby Penelope

Justin's POV

Wiedziałem, że branie Cassie na wojnę to ryzyko. Powinien lepiej to rozplanować i nie mówić jej, że wszystko jest ok będąc tego częścią. Ona dalej tego nie wie, ale jest w ciąży. Kelsey i Lola mają dar jasnowidzenia i jeszcze przez walką powiedziały mi, że już ma dziecko. Byłem szczęśliwy, ale powinienem powiedzieć Cassie, żeby nie walczyła. Nie leżałaby na tym cholernym szpitalnym łóżku gdybym jej powiedział.

Usiadłem na korytarzu, kiedy lekarze badali ją, chociaż nic jej nie było. Ona po prostu użyła za dużo swojej mocy, ale moja mama nie byłaby nią gdyby jej tutaj nie przywiozła, mówiąc, że będzie to dla niej najlepsze. Drzwi otworzyły się a ja wstałem z krzesła widząc uśmiechającego się do mnie lekarza.
- Miałem racje?
- Tak, wszystko jest w porządku. - Uśmiechnąłem się.
- Mogę się z nią zobaczyć? Ona wie?
- Oczywiście i nie, pomyślałem, że może Ty chciałbyś jej to powiedzieć.
- Dziękuje. - Skinął a ja wszedłem do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna odwóciła głowę w moją stronę i uśmiechnęła się.
- Hej, jak się czujesz?
- Dobrze. - Machnęła do mnie dłonią pokazując bym koło niej usiadł i tak też zrobiłem.
- Wygraliśmy? - Zaśmiałem się.
- Jesteś w szpitalu a ty zastanawiasz się czy wygraliśmy głupią bitwę?
- To ważne. - Wziąłem jej dłoń w swoją i uśmiechnąłem się.
- Tak, wygraliśmy. - Uśmiechnęła się i spojrzała na swój brzuch.
- Czy to znaczy? - Kiwnąłem głową.
- Ona tam jest. - Uśmiechnęła się, gdy łza spłynęła po jej policzku

Drzwi otworzyły się sprawiając, że odwróciliśmy głowy w tamtą stronę widząc lekarza.
- Może wrócić do domu?
- Tak, jest wolna.
- Dziękuje. - Kiwnął do niej głową i podał mi kartkę papieru.
- To tylko harmonogram dla niej. Musi być ostrożna podczas tego okresu.
- Ok. - Wyszedł z pokoju a Cassie wstała z łóżka. Od razu razem przedostaliśmy się do zamku.
- Chodź, wszystko jest już gotowe. - Zaprowadziłem ją do środka a potem do salonu. Moja rodzina już czekała, bo powiedziałem im, że mamy dla nich wieści. Gdy pojawiliśmy się już na miejscu wszyscy się do nas uśmiechnęli.
- Co chciałeś nam powiedzieć? - Moja mam zapytała od razu, gdy usiedliśmy. Spojrzałem na Cassie i położyłem dłoń na jej brzuchu. Jazmyn była pierwszą, która to zrozumiała.
- NAPRAWDĘ?! - Kiwnęliśmy głowami a ona od razu do nas podbiegła. Przytuliła najpierw dziewczynę a potem mnie sprawiając, że się zaśmialiśmy.
- Czekajcie, zgubiliśmy się. - Powiedzieli moi rodzice.
- ONA MA DZIECKO - Jaz powiedziała z radością w głosie. Twarz mojej mamy od razu rozpromieniała od uśmiechu po czym przytuliła Cassie i mnie. Jaxon nam pogratulował, ale ja byłem ciekaw co powie nam tata.
- Tato?
- Znałeś zasady Justin. - Kiwnąłem głową po czym spuściłem ją w dół.
- Ale - Znów na niego spojrzałem.
- Ponieważ jesteś moim synem, daję wam błogosławieństwo. - Uśmiechnąłem się i przytuliłem go.
- Dziękuje.
- Proszę bardzo. A teraz Cassie
- Tak?
- Chciałbym przekazać ci część informacji o której nikt nie wie.
- Co to jest?
- Moje imie. - Jej oczy powiększyły się po czym skinęła.
- To -----

Wróciliśmy do domu a ja wziąłem Cassie na górę. Uniosłem jej bluzkę i spojrzałem na brzuch.
- Cześć Penelope, jak się masz? - Cassie zaśmiała się, ale wiedziała, że mam więcej niż jeden prezent.
- Chcesz ją usłyszeć?
- To jest dozwolone?
- Nie, ale i tak, chcesz?
- Jasne. - Złapałem jej dłoń po czym swoją ułożyłem na jej brzuchu.
- Zamknij oczy. - Usłyszałem bicie i uśmiechnąłem się. To było bicie jej serca.
- Ten dźwięk jest taki słodki.
- To nasze Justin, ona jest nasza.
- Jesteś szczęśliwa?
- Bardzo. - Uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem ją.

Usiadłem na łóżku podczas, gdy Cassie była pod prysznicem. Travis pojawił się z uśmiechem na twarzy a Lola wraz z resztą zaraz po nim.
- Co?
- Cóż, powiedziałeś jej? - Uśmiechnąłem się.
- Tak, zrobiłem to.
- I?
- Jest szczęśliwa. - Po tym poczułem jak wszyscy rzucają się na mnie sprawiając, że zacząłem się śmiać.
- Zejdźcie ze mnie idioci.
- To jest coś czego nie widuje codziennie. - Odwróciłem się by zobaczyć Cassie w jej piżamie i z uśmiechem na ustach.
- Gratulacje Cass.
- Dziękuje, a Ty Travis, zabieraj swój gruby tyłek z mojej strony łóżka.
- Zajebiście bezczelna. - Uderzyła go w ramię po czym położyła się obok mnie.
- Mogę ją zobaczyć? - Zapytała Lola.
- Pewnie. - Położyła dłoń na brzuchu Cassie i uśmiechnęła się. Otworzyła oczy i tym razem uśmiechnęła się do nas.
- Więc?
- Jest zdrowa i wygląda jak malutki orzeszek. - Zaśmialiśmy się po czym dziewczyna przytuliła Cassie.

Reszta była w salonie razem z Cassie, kiedy ja siedziałem w biurze, rozglądając się i zastanawiając ile czasu trwało dostanie się tutaj. Zaczynam być prawdziwym Devil'em po świętach. Jestem podekscytowany, ale bardziej cieszyłem się z tego, że przy moim boku będzie Cassie. Podniosłem pudełko, które stało na podłodze po czym włożyłem zdjęcie Cassie i nasze razem do ramek i ułożyłem na biurku. Wkrótce mój czas będzie wypełniony Cass, Mną i Penelope. Od razu uśmiechnąłem się na myśl o mojej córce.

Wiadomość, że już niedługo będę mógł trzymać ją w swoich ramionach sprawiała, że zaczynałem się uśmiechać. Odkąd Cassie pojawiła się w moim życiu, wszystko zmieniło się od przygotowań walki na miłość do osoby z którą chcesz być do końca życia. Niektórzy mówi, że miłość zanika, ale gdy patrzę na Cassie widzę życie, szczęście, miłość, radość a czasami i strach, ale to tylko wtedy, gdy pojawia się złość.

Cassie jest i zawsze będzie dziewczyną dla której zmieniłem wszystko. Nigdy nie chciałem widzieć mojej rodziny chyba, że było to związane z wojną. Rzadko rozmawiałem z Jazmyn i Jaxon'em. To reszta była moją rodziną i nieważne jakim chujem byłem dla nich, oni byli przy mnie i wspierali, gdy czekałem na Cassie. Byłem zły i dlatego to tak długo trwało? Chwilami, ale gdy zobaczyłem ją pierwszy raz wiedziałem, że musi zostać tu na zawsze. Do bani, że Rebekah nie będzie mogła zobaczyć jak rośnie jej siostrzenica przez głupi błąd, który zrobiła, ale Kelsey będzie tu wraz z moją siostrą i dziewczynami. Do tego ma Jaxon'a, chłopaków i moją rodzinę. Myślę, że wszystko będzie dobrze.

Bo z Cassie przy moim boku nie jestem tylko kolejnym Devil'em.

Jestem The Devil

__________________________________________________________

no i dobrnelismy do konca :) z tego powodu strasznie sis ciesze i dziekuje wam za wszystko, kocham was <3 druga czesc nazywa sie the devil's haunting i zaczne ja tlumaczyc mysle ze za minimum tydzien/dwa, ale znowu nie chce zebyscie byli na biezaco bo dalej w drugiej czesci sa tylko 4 rozdzialy. no trudno. tak wiec, do zobaczenia. jeszcze pozniej dodam link do drugiej cz :)

ask
twitter

xoxo

czwartek, 7 listopada 2013

czesc hej siemano

pewnie niektórzy wiedzą, ale i tak wolę to napisać, ze nie mam internetu.
wchodze jedynie w szkole bo mam wifi a na tel prawdopodobnie też mam internet ale to nie jestem dokładnie pewna czy płace + na tym czymś nie dałabym rady nic napisać.
tak więc, jeżeli bd mieć internet to od razu dodam rozdział :)
a Weronika chyba zostawiła tlumaczenie. napisałam do niej jakieś 3 tyg temu i nie odpisała. może po prostu wzięła sie za naukę.
szczerze mówiąc ja też powinnam. zaraz egzamin a ja nic


taaaaaaa

to do zobaczenia

kasia

niedziela, 20 października 2013

Valdora War cz. 1

Lokalizacja: Zamek Bieber'ów

Cassie - Polyvore

Cassie's POV

To był ten dzień, dzisiejszego ranka wszyscy spotykali się w Valdorze by ustawić świat takim jaki powinien być. Angels przeciwko Devils. Każdy został specjalnie wytrenowany, by doczekać tej chwili. Usiadłam na łóżku kiedy Justin był w biurze załatwiając kilka rzeczy. Będziemy walczyć w centrum Valdory. Niedaleko od zamku, ale blisko by zobaczyć wszystko z okna. Justin wszedł do pokoju, gdy ja zakładałam kozaki. Miał coś w ręce, kiedy do mnie podszedł.
- Co to jest?
- Jeśli coś mi się stanie, chcę, żebyś to wzięła i była bezpieczna. - Wziął moją dłoń i coś na niej położył. Spojrzałam na rzecz i ujrzałam naszyjnik z napisem 'love'. Wróciłam na niego wzrokiem a on patrzył na mnie z góry.
- Zawsze potrafisz mnie zmotywować, jesteś osobą, dzięki której jestem szczęśliwy, Ty Cassandra Joy Weston jesteś miłością mojego życia. Bez względu na to co się dzisiaj stanie, chcę, żebyś była bezpieczna. - Położył swoje dłonie na moim brzuchu i popatrzył na mnie.
- Opiekuj się nią, proszę. - Przez jego słowa byłam w szoku.
- J-justin. - Poczułam jak łza formuje się w moim oku i spływa po policzku.
- Kocham Cię Cassie i zawsze będe Cię kochał. - Powiedział układając swoje ręce po obu stronach mojej głowy.
- Ja też Cię kocham Justin. Ja też. - Przyciągnął moją twarz bliżej jego i ułożył swoje usta na moich. To nie był wymuszony pocałunek, to było coś w stylu jeśli nie wrócę dzisiaj do domu, wiedz, że zawsze będe Cię kochał.

Oderwaliśmy się od pocałunku a on spojrzał prosto w moje oczy.
- Jesteś gotowa?
- Tak, chodźmy obronić naszą córkę. - Powiedziałam do niego sprawiając, że się uśmiechnął.
- Naszą córkę. Będzie mieć jedno piekło życia. - Wzięłam jego dłoń w swoją i zamknęłam oczy. Poczułam jak moje ciało dryfuje i od razu wiedziałam, że transportujemy się do Valdory. Nigdy tam nie byłam, ale najwyraźniej jest to niezwykle ogromne. Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą ładną, zieloną trawę. Naokoło było jasno, tak jak w lecie. Powietrze pachniało świeżo jak pod deszczu, a miejsce było wspaniałe. Spojrzałam prosto przed siebie i zobaczyłam dom Justin'a. Był ogromny i piękny. Złapałam dłoń Justin'a sprawiając, że obrócił swoją głowę w moją stronę.
- Gotowa?
- Zróbmy to. - Podeszliśmy do drzwi, które otworzył chłopak i zamknął je od razu po tym jak weszliśmy.
- MATKO?! OJCZE?! - Usłyszałam kroki i odwróciłam się by zobaczyć Panią Mallette.
- Witaj Cassie.
- Dzień dobry raz jeszcze Pani.
- Jesteś na dzisiaj przygotowana?
- Jak nigdy dotąd. - Pokiwała głową i weszliśmy do holu, gdzie wszyscy już stali. Lola i Travis pojawili się w tym samym momencie co Yasmine i Brandon. Jazmyn przybyła z Jaxon'em i ich ojcem. Kelsey była z Jarid'em, więc uśmiechnęłam się do niej.
- Czy wszyscy są gotowi? - Kiwnęliśmy głowami i wyszliśmy za drzwi. Justin trzymał mocno moją dłoń, kiedy doszliśmy do ostatecznego miejsca. Po chwili już wiedziałam czemu chłopak kazał mi założyć te kozaki. Ziemia była pokryta śniegiem, biel pokrywała każdą powierzchnię.

Staliśmy na ziemi, patrząc w dal i czekając aż tamci się pojawią. W końcu zobaczyłam grupę ludzi idących ku nam, co sprawiło, że głośno przełknęłam ślinę. Spojrzałam na Justin'a, który kiwnął do mnie głową, że wszystko się zaczyna.
- Będzie dobrze. - Mrugnęłam i zobaczyłam jak tamci się na nas patrzą.
- Czekaliśmy na ten dzień Carter.
- I w końcu się doczekaliśmy. - Justin zrobił jakiś sygnał ręką i po chwili wszystkie cienie pojawiły się przy nas. Mogłam zobaczyć jak Carter zaczyna się denerwować, przełknął ślinę i stał w miejscu nic nie robiąc. Nikt nie wydał dźwięku, nikt się nie poruszył.
- TERAZ - Carter krzyknął sygnalizując wszystkim jego Angels aby zdobyli to co należy do nas. Byliśmy silniejsi, wiedzieliśmy to, nawet Carter. Na początku nie oddaliśmy walki, Justin powiedział, że to tylko sposób na to, żeby myśleli, że mogą wygrać. Położyłam ręce na moim brzuchu a oczy Carter'a powiększyły się.
- STOP - Wszystko przestało się ruszać.
- Myślę, że coś się dzieje. - Justin ścisnął moją dłoń mocniej a ja spojrzałam na niego. Zaczął iść do mnie zanim nie stanął przede mną z uśmiechem na twarzy.
- Mogę dotknąć? - Popatrzyłam na Justin'a a on kiwnął. Przesunęłam ręke a on położył swoją na moim brzuchu. Jego oczy rozszerzyły się a ja zaczęłam się usmiechać.
- Zaplanowałaś to.* - Puściłam ręke Justin'a a swoją położyłam na policzku i głowie Carter'a. Jego krzyki było słychać na całej ziemi. Jego twarz zaczęła płonąć a skóra odrywać się. Puściłam go a on od razu upadł na ziemie.
- T-ty masz-
- Moc? Tak kurwa mam. - Podniosłam dłoń na której po chwili pojawiła się kula ognia.
- Chcesz to zobaczyć? - Jego oczy krzyczały ze strachu, ale ja nie dałam ciała. Rzuciłam na niego ogień sprawiając, że jego ciało zaczęło się palić w śniegu. Na naszych oczach zamienił się w popiół. Dało się słyszeć krzyki i wrzaski Angels* po tym jak płakali po śmierci ich lidera.

Mogłam poczuć jak moje tętno rośnie wraz ze złością. Nagły przypływ ciepła, gdy jeden z Angels podbiegł do nas. Podniosłam ręke i rzuciłam kule ognia, które zabiły większość z nich. Reszta z nimi walczyła, ale Justin stał obok mnie, bo wiedział, że jeśli mnie puści, moge być na tyle słaba by umrzeć. Moje serce zaczęło bić szybciej a ja domyśliłam się, że on o tym wiedział.
- Cassie wystarczy.
- Nie.
- Cassie, zabijasz samą siebie.
- Zamknij się. - Powiedziałam mu, gdy moje ciało zaczęło robić się słabsze. Justin puścił moją dłoń a ja poczułam jakby moje ciało było sparaliżowane. Zauważyłam przed sobą Angel'a, ale na szczęśscie po chwili pojawił się cień, jednak ja dalej byłam zbyt słaba by zrobić cokolwiek. Z trudem mogłam oddychać, tak jakby moje gardło było zamknięte. Następną rzeczą, którą wiedziałam było wołanie mojego imienia, a po chwili poczułam pod sobą coś zimnego.
- CASSIE - Jeszcze raz. Po tym wszystko stało się rozmyte. Wydawało się, że rozmawiające osoby były mile stąd i nie mogłam już ich usłyszeć. Poczułam jak moje oczy zamykają się i wszystko stało się czarne.

___________________________________________________

dzieeeeeeeeeeeeeeeeń dobry! co tam jak tam u was?? (dobra i tak wiem ze nie odpowiecie)
miał byc do niedzieli i jest, woho c nie
nastepny nwm kiedy
jeszcze druga czesc 27 rozdzialu i druga czesc devil'a JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE

SĄ TU JAKIEŚ DIRECTIONERS/JANOSKIANATORS/GLEEKS/TEEN WOLFERS?
bo wgl to ja belieber nie jestem lols nie no, jestem tak jakby w polowie. uwielbiam, kocham i wgl justina ale to nie to samo co z 1d czy janoskians ://////////////

JAK ZMIENIACIE USERNAME NA TT, NAPISZCIE O TYM W INFORMOWANYCH. JESLI TEGO NIE ZROBICIE, USUWAM WGL Z INFORMOWANYCH!!!!!!!

pytania:
ask
tt


kasia

poniedziałek, 14 października 2013

Welcome Home Cassie

PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM
 

Cassie's POV

Tego ranka wstałam uśmiechnięta kiedy słońce weszło przez okna. Poczułam coś na mojej talii i odwróciłam się i odwróciłam się by zobaczyć owinięte wokół mnie ramię Justin'a. Westchnęłam ze szczęścia i przybliżyłam się do niego. Jego ciało było zimne jak lód, ale łącząc je z moim ciepłem powstawała idealna temperatura. Poczułam jak jego ręka masuje mój brzuch, więc odwróciłam się i zobaczyłam jak się do mnie uśmiecha.
- Dobry. - Powiedział w moje włosy.
- Dziękuje. - Spojrzał na mnie z góry i pocałował moje czoło.
- Chodź. - Jęknęłam i przyciągnęłam go do siebie.
- Możemy tak zostać na cały dzień.
- Podoba mi się to, ale niestety mam coś do załatwienia z chłopakami.
- Co?
- To niespodzianka, dowiesz się później. - Przewróciłam oczami i poczułam jak szturchnął mój nos. Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam go w policzek.
- A teraz idziemy. - Wstaliśmy a ja schyliłam się po jego koszulkę z poprzedniej nocy i nałożyłam ją na swoje ciało.
- Słodkie.
- Dziękuje.

Wzięliśmy prysznic, umyliśmy zęby i zeszliśmy na dół do salonu. Położyłam się na kanapie a on usiadł przy moich nogach. Położyłam stopy na jego kolanach a on zdjął moje kapcie. Poczułam jak masuje moje stopy i uśmiechnęłam się. Zawsze wiedział jak mnie zrelaksować. Nadal uważam, że powinnam mu powiedzieć, ale nie sądze, że teraz jest dobry czas.

Usiadłam na kanapie i czekałam aż Justin wróci ze spotkania z chłopakami. Po chwili położyłam się na niej oglądając telewizję i jedząc czekoladę, gdy nagle drzwi głośno otworzyły się a ja ujrzałam strasznie wyglądającego Justin'a. Miał ogromny uśmiech na twarzy a ja nigdy go takiego nie widziałam.
- Jesteś na haju?
- Co? Nie, pakuj się. Chcę, żebyś spakowała wszystko co masz.
- Wyrzucasz mnie?
- Nie, po prostu zrób to i chodź. - Powiedział biegnąc po schodach. Wstałam z kanapy i ruszyłam do naszego pokoju, żeby zobaczyć go chowającego ubrania do walizki.
- Gdzie idziemy?
- Gdzieś, teraz się pośpiesz. Mamy już wszystko, musisz tylko spakować swoje rzeczy.
- Ok? - Weszłam do garderoby i wyjęłam torby. Zaczęłam wkładać ubrania do środka, dopóki Justin nie włożył wszystkiego naraz i zapiął zamek.
- HEJ
- Pośpiesz się Cass, chcę Ci coś pokazać.
- Justin, to wygląda jakbyś miał się zaraz zesrać, uspokój się. - Zaśmiał się i złapał mnie za ręke.
- Nawet się nie waż Justin. - Zamknął oczy i po chwili zaczęliśmy wydostawać się poza dom. Pieprzony idiota.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą nieznany mi jak dotąd dom. Spojrzałam na Justin'a który ju już się uśmiechał.
- Chodź. - Wziął moją ręke i weszliśmy do środka. Włączył światło a moja szczęka opadła.
- Cholera, tu jest pięknie.
- Podoba Ci się?
- Kocham to. - Owinęłam ręce wokół mojej talii i pokazał mi klucz przed twarzą.
- Dobrze, bo jest Twój. - Prychnęłam do niego a on kiwnął głową.
- To dlatego tak wyglądasz?
- Tak, powiedziałaś, że uwielbiasz domy takie jak ten, więc pomyślałem, czemu nie. - Uśmiechnęłam się i przytuliłam go.
- Dziękuje.
- Mam dla Ciebie jeszcze jedną niespodziankę.
- Co? Kucyka?
- Um nie. - Wziął mnie za ręke i zaprowadził po schodach do fioletowych drzwi. Popatrzyłam na niego zdezorientowana, ale on zignorował mnie i przekręcił klamkę.
- Wejdź do środka.
- To jest kolejny pokój w którym będe dowiadywać się różnych rzeczy?
- Nie, ten Ci się spodoba. - Włączyłam światło i rozejrzałam się.
- Wow - Chłopak wszedł do środka i położył ręke na mojej talii.
- A to będzie pokój Penelope. - Uśmiechnęłam się i spojrzałam na dziecinne łóżeczko.
- To jest idealne, sam to zrobiłeś?
- Z małą pomocą. - Zaśmiałam się w on ułożył już obie ręce na mojej talii.
- Witaj W Domu Cassie.
- Dobrze jest być w domu. - Pochylił się i przyłożył swoje usta do moich. Uśmiechnęłam się przez pocałunek i zaczęłam błądzić dłońmi pomiędzy jego włosami.

Wziął moją ręke i wyszliśmy z pokoju, otworzył drzwi do innego pokoju i wszedł do środka. Włączył światło a ja uśmiechnęłam się po czym rozejrzałam się.
- To jest nasz pokój. - Uśmiechnęłam się do niego i położyłam na łóżku.
- Cass, jest coś co chciałbym Ci powiedzieć.
- Co? - Otworzył swoje usta, ale gdy zobaczył moje zainteresowanie, uśmiechnął się.
- Nieważne, powiem Ci w ciągu kilku dni.
- Czemu kilku dni?
- Bo jutro jest dzień w którym wszystko się zmieni. - Westchnęłam i kiwnęłam głową.
- Myślisz, że wygramy?
- Sądze, że przegramy tylko wtedy, gdy Tobie coś się stanie. Wątpie, czy będe w stanie robić coś bez Ciebie. Jesteś wszystkim co pragnę. Nie jesteś tylko znajomą, ale najlepszą przyjaciółką. - Uśmiechnęłam się do niego i delikatnie pocałowałam. Rozległo się pukanie do drzwi a Justin od razu powiedział, żeby osoba weszła do środka. Jego ojciec wszedł z lekkim uśmiechem i skinął do mnie.
- Witaj Cassandro.
- Dzień Dobry Panie Bieber, miło Pana znowu widzieć.
- Mnie również. Przyszedłem aby zadać wam obu pytanie.
- Oczywiście.
- Po wojnie, jeśli wy i reszta wygracie, zechcielibyście klasyczne wesele czy może coś mniejszego? - Moje oczy rozszerzyły się i spojrzałam na Justin'a.
- Ślub?
- Nie wspominałem o tym?
- Nie.
- Cóż uh
- Wiadomo, że Panie muszą poślubić Devil'a Cassie, to jedyny sposób byś była z nim powiązana.
- To jedyny sposób bym miała Penelope, prawda?
- Tak, bez błogosławieństwa Devil'a przy narodzinach ona umrze.
- Ok, ale nie chcę małego wesela. Chciałabym tam całą rodzinę.
- Jak sobie życzysz, a Ty Justin, znasz zasady?
- Tak ojcze.
- Widzę was jutro obojga rano, dobranoc Cassie. Justin.
- Dobranoc Panie Bieber, dziękujemy za przyjście. - Wydostał się z pokoju a ja spojrzałam na Justin'a.
- Jakie zasady?
- Dla nas na śl... Jedna osoba musi zginąć.
- Kto? - Spuścił wzrok a ja dalej byłam w niego wpatrzona.
- Kto?!
- Cassie, nie chciałem aby tak się stało.
- NA MIŁOŚĆ DO WSZYSTKIEGO, KTO TO JEST?!
- To Kelsey. - Moje usta otworzyły się.
- C-co?
- Tak bardzo przepraszam.
- A-ale, Justin.
- Wiem.
- Jest wszystkim co mi zostało.
- Nie chciałem, żeby to się wydarzyło. Ale Rebekah popełniła błąd a Kelsey musi za niego zapłacić.
- Ale dlaczego?
- Kodeks mówi, że najmłodsza siostra musi być poświęcona. Rebekah już jest martwa, więc teraz jest kolej Kelsey.
- Nie.
- Cassie.
- Ona nie umrze, Justin. Nie pozwolę na to.
- To nie Ty o tym decydujesz.
- Posłuchaj mnie uważnie. Moja siostra nie umrze dlatego, że muszę być Twoją cholerną żoną. Naprawisz ta cholerną rzecz i zrobisz to teraz.
- Ok, porozmawiam z ojcem pojutrze.
- Ona nie może Justin, po prostu nie może.
- Postaram się to naprawić Cassie, uwierz mi.
- Ok.

Nowy dom Cassie i Justin'a




Korytarz





Kuchnia



Salon



Jadalnia



Na zewnątrz





Pokój Cassie i Justin'a



Łazienka Cassie i Justin'a



Żłobek



Pokój Penelope



Łazienka Penelope



___________________________________________________

chcialam was strasznie przeprosic.... strasznie dlugo nie bylo rozdzialu i naprawde jest mi z tym zle. ALE te dwa tygodnie mialam strasznie zawalone (soboty i niedziele najbardziej) nauka, probne egzaminy, pomaganie w domu, przy urodzinach taty, wczoraj bylam w szkole i tak... w tamta niedziele bylam na meczu (WYGRALISMY DZIWKI I ZARAZ BEDZIEMY NAJWYZEJ I MOZECIE SIE KLANIAC MISTRZOM C NIE, LEGŁA WARSZAWA!!!!!!!!!! sory ponioslo mnie troche ale musialam :))) WISLA KRAKOW AKA NAJLEPSZA DRUZYNA C NIEEE)
do tego watpie zebyscie chcieli byc juz na biezaca z devil'em, bo wiadomo wtedy rozdzialy nie dodawane sa tak czesto. OGOLNIE PRZEPRASZAM

jak cos, moj tt i ask


kasia

środa, 25 września 2013

Giving Him Everything

Cassie's POV

Obudziłam się tego ranka i zobaczyłam śpiącego Justin'a oplatającego mnie swoimi ramionami. Uśmiechnęłam się na myśl o tym co wczoraj powiedział. Wzięłam jego ręke ze swojego ciała i poszłam do łazienki by wziąć prysznic i umyć zęby. Włączyłam wodę i pozwoliłam jej spływać, po czym odwróciłam się do iPoda i zaczęłam myć zęby. Włączyłam świąteczną playliste i usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki. Chlapnęłam wodą w twarz i rozebrałam się zarazem śpiewając by po chwili wejść do kabiny. Wykąpałam się i wyłączyłam wodę, złapałam ręcznik który wisiał na drzwiczkach prysznica po czym owinęłam nim swoje ciało. Otworzyłam kabinę i stanęłam na dywanie. Tańcząc i śpiewając zaczęłam się ubierać. Gdy skończyłam, wysuszyłam włosy i zakręciłam je. Cassie - Polyvore

Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Justin'a który patrzył na mnie i się uśmiechał. Dzisiaj miałam dobry humor i nic nie mogło tego zepsuć. Justin powiedział reszcie, żeby w tym dniu nie przychodzili do domu ani nie dzwonili bo chce spędzić ten czas tylko i wyłącznie ze mną. Powiedział, że dzisiaj zostawia wszystko pod opieką Travis'a jeśli jednak coś się wydarzy ma zadzwonić, ale nie pokazywać się w domu. Wskoczyłam na łóżko usadawiając się na nim gdy on się zaśmiał.
- Czemu pachniesz miętą? - Zapytałam.
- Może dlatego, że brałem prysznic w innej łazience.
- Oh, zapomniałam o tym. - Zaśmiał się i obrócił nas, że teraz on wisiał nade mną.
- Więc Pani Szczęśliwa.
- Cześć. 
- Co chcesz dzisiaj robić?
- Najpierw film. - Pochylił się i szybko mnie pocałował zanim wstał.
- Co robisz?
- W szafce mam filmy. - Skinęłam a on wszedł z pudełkiem filmów. Położył je na łóżku, a ja otworzyłam by zobaczyć wszystkie moje ulubione filmy.

Podniosłam film Grinch: Świąt Nie Będzie i podałam mu. On za to kiwnął, położył pudełko na podłodze i włączył film. Kliknął w domofon i kazał przynieść Priscilli jakieś przekąski. Wyłączył lampe a ja położyłam głowę na jego piersi po czym zaczęliśmy oglądać film. Drzwi otworzyły się a kobieta weszła z tacą w rękach. Uśmiechnęła się do nas, położyła tacę na stoliku i wyszła. Odwróciłam głowę do Justin'a a on spojrzał na mnie z góry.
- Co? - Chciałam po prostu powiedzieć, że go kocham ale nie mogłam, więc tylko potrząsnęłam głową.
- Cass?
- To nic, uh możesz podać mi wode? - Wyciągnął ręke i chwycił Sprite'a po czym podał go mi. Trzymałam napój w ręku i uśmiechnęłam się gdy zaczął pocierać moje ramie. Zbliżyłam się do niego i przytuliłam, sprawiając, że trzymał mnie jeszcze mocniej.

Była prawie 17.30, gdy Justin powiedział mi, że muszę się przebrać, bo chce mnie gdzieś zabrać. Oczywiście, ja będąca ciekawską osobą, musiałam zapytać gdzie ale tak jak myślałam, powiedział, że to niespodzianka. Cassie - Polyvore Zeszłam po schodach by zobaczyć go czekającego na mnie z uśmiechem na twarzy.
- Gotowa? - Kiwnęłam głową a on chwycił mnie za ręke, wyszliśmy na zewnątrz pod jego auto a on otworzył mi drzwi. Lubie to, że potrafi być dla mnie romantyczny. Widać, że się o mnie troszczy i daje mi trochę nadzieji, że jednak odwzajemnia moją miłość. Odpalił auto i ruszył w dół ulicy. Westchnęłam a on odwrócił głowę w moją stronę z uśmiechem na twarzy.
- Co?
- Jestem po prostu szczęśliwa.
- Cóż, ja jestem szczęśliwy, że Ty jesteś. - Powiedział biorąc moją ręke, kierując drugą. Jechaliśmy kilka minut dopóki nie dotarliśmy do czegoś co wyglądało jak restauracja. Wysiadł z auta i okrążył je by otworzyć dla mnie drzwi. Wydostałam się z pojazdu chwytając jego dłoń, kiedy weszliśmy do środka. Było tam pięknie.
- Justin, tu jest niesamowicie. - Spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Nie będziemy tu jeść. - Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Czekaj, więc po co-- Przerwał mi podchodząc ze mną do tylnych drzwi. Otworzył je i wpuścił mnie do środka.
- Jemy tutaj. - Powiedział włączając światło. Moje oczy nabrały większych rozmiarów widząc to wszystko. Odwróciłam się by zobaczyć jak się uśmiecha.
- To jest najlepsza rzecz jaką kiedykolwiek ktoś dla mnie zrobił. - Wziął mnie za ręke i razem weszliśmy głębiej do pomieszczenia.

Puścił moją dłoń i wysunął dla mnie krzesło. Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam a on przysunął krzesło do stołu. Usiadł naprzeciwko mnie i ponownie wziął moją ręke. Potarł kciukiem moje kostki i uśmiechnął się.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuje. - Przyszedł kelner i podał nam jedzenie. Justin wiedział co lubię jeść, więc nie musiałam wcześniej wybierać. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
- Co?
- To bardzo miłe, że to zrobiłeś.
- Zrobię dla Ciebie wszystko Cass.
- Justin, jest coś co muszę Ci powiedzieć.
- Co? - Już otworzyłam usta, kiedy wrócił kelner z moim drinkiem. Westchnęłam a on odszedł.
- Mówiłaś coś
- Zapomnij, to nic ważnego. - Kiwnął głową i zaczęliśmy jeść. Gdy skończyliśmy Justin zapłacił i wstał z krzesła.
- Chodź, jest jeszcze jedna rzecz którą chce Ci pokazać zanim wrócimy do domu. - Złapałam jego dłoń i wstałam. Wyszliśmy z pomieszczenia a potem z budynku i podeszliśmy do auta. Kiedy wsiedliśmy Justin ruszył. Oparłam głowę i siedzenie i odwróciłam głowę w stronę okna.
- Spokojnie wyglądasz.
- Po prostu kocham spędzać z Tobą czas, tylko my.
- Tak jak ja. - Auto zatrzymało się a ja wyjrzałam za szybę.
- Gdzie jesteśmy?
- Chcę żebyś kogoś zobaczyła. - Skinęłam a on wyszedł z samochodu, podszedł do mojej strony i otworzył mi drzwi. Wyszłam a on owinął moją talię swoim ramieniem gdy zaczęliśmy iść. Zaprowadził nas do skały która była na plaży, gdy zauważyłam tył czyjejś osoby.
- Idź. - Wyszeptał mi do ucha. Ruszyłam w stronę osoby a gdy znalazłam się na tyle blisko niej, położyłam dłoń na jej ramieniu. Odwróciła się a moje oczy powiększył sie.
- Cholera. - Skoczyłam na nią i przytuliłam sprawiając, że się zaśmiała.
- C-co Ty tutaj robisz?
- Justin chciał żebym się z Tobą zobaczyła. Słyszałam, że świetnie sobie radzisz na treningu.
- Tak, powiedział, że ucze się w szybkim tempie. Gdzie jest Becky? - Nic nie powiedziała tylko spojrzała w dal.
- Kelsey? Gdzie jest Becky?
- Ona uh nie żyje. - Spojrzałam na nią ze łzami w oczach a ona mnie przytuliła.
- Czemu? Jak? Gdzie?
- Spała z Calvin'em, Jazmyn się do tym dowiedziała i zabiła ich oboje.
- Miała tylko 15 lat.
- Wiem, ale hej, przynajmniej masz mnie. - Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową.
- Prawda. - Spojrzała za mnie i pomachała ręką.
- Powinnaś do niego wrócić. Kocham Cie Cass.
- Ja Ciebie też. - Pocałowałam jej policzek i wróciłam do Justin'a.
- Gotowa by wracać? - Kiwnęłam głową.

Dostaliśmy się do domu i weszliśmy do naszego pokoju. Weszłam do łazienki by zmyć makijaż i przebrać się w piżamę. Wyszłam z pomieszczenia i zobaczyłam Justin'a leżącego na łóżku. Uśmiechnęłam się do niego i wspięłam się na łóżko. To był ten czas, Cassandra "Cassie" Joy Weston straci dziewictwo z chłopakiem którego kocha.
- Jesteś tego pewna? - Zapytał sprawiając, że odwróciłam głowę w jego stronę.
- Nigdy nie byłam niczego bardziej pewna. - Skinął i przycisnął swoje usta do moich.

Podniósł się nade mnie, gdy poczułam jego język przejeżdżający po moich ustach. Wiedział, że chciałam, żeby to wszystko byli powoli bo był to mój pierwszy raz. Pozwalając jego językowi poruszać się wraz z moim poczułam dreszcze przechodzące przez całe moje ciało. Jego ręce powoli zaczęły podnosić moją koszulkę, gdy oderwał się od pocałunku. Podniosłam się nieco pozwalając mu zdjąć podkoszulek, ale od razu po ściągnięciu go zasłoniłam się rękami. On pokręcił głową i pocałował mnie w czoło. Odciągnął moje dłonie od ciała i splótł je razem ze swoimi. Czekał na mnie, a raczej na to, żebym powiedziała, że wszystko w porządku, ale ja tylko westchnęłam. Kiwnęłam głową zaraz się podnosząc, by jego zimne ręce sięgnęły za mnie i odpięły mój stanik, ale tak się nie stało. Otworzyłam oczy i zobaczyłam go spoglądającego na mnie.
- Jesteś tego pewna? - Skinęłam a on go ściągnął. Poczułam jak moje ciało trochę się relaksuje, po czym chwyciłam jego koszulkę. Pociągnęłam za jej rąbek ale nie przełożyłam przez jego głowę.
- Cass, wszystko ok. - Ściągnęłam z niego koszulkę i rzuciłam ją na podłogę, tam gdzie leżała moja.

Położył mnie płasko na łóżku i ruszył w dół mojego ciała nie odrywając ode mnie wzroku. Usadowił ręce na spodniach mojej piżamy a ja kiwnęłam pokazując ok. Powoli ściągnął je a moja twarz od razu zrobiła się czerwona. Położył swoje dłonie na moim brzuchu a ja otworzyłam oczy i zobaczyłam jak się uśmiecha.
- Wszystko dobrze Cass, oddychaj. - Kiwnęłam głową a on ściągnął moje majtki. Wypuszczając powietrze z ust spojrzałam na niego i zauważyłam, że nie patrzy na moje ciało tylko w moje oczy. Nie chciał bym czuła się nieswojo i szczerze mówiąc polubiłam to. Usiadłam, nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego i doszłam do jego jeansów. Odpięłam jego pasek a potem spodnie.
- Nie ma pośpiechu, zrób to w swoim czasie. Chcę żebyś była zrelaksowana przez cały ten czas. - Powiedział do mnie a ja skinęłam. Wzięłam oddech i zdjęłam jego spodnie.
- M-możesz sam zdjąć swoje bokserki? - Zapytałam przestraszona co się za tym ukrywa. Kiwnął głową a ja położyłam się na łóżku zamykając oczy.
- Otwórz oczy. - Zrobiłam to co kazał i zobaczyłam go unoszącego się nade mną.
- Nie zamierzam Cię skrzywdzić Cass, postaram się zrobić to tak wolno jak to jest możliwe, ale nie możesz być spięta. - Kiwnęłam a on pocałował moje czoło.
- Gotowa?
- Tak. - Wypuściłam powietrze i poczułam jakby coś łamało mnie na pół. Moje oczy rozszerzyły się, gdy ból rósł.
- Justin przestań. - Łzy zaczęły lecieć z moich oczu a on je szybko zabrał.
- Wszystko w porządku?
- T-to boli.
- Wiem, ale nie możesz myśleć o bólu. Musisz patrzeć prosto w moje oczy i skupić się na nich, ok?
- J-ja spróbuję.
- Gotowa? - Skinęłam i owinęłam swoje ręce wokół jego szyi. Spojrzałam mu prosto w oczy, tak jak powiedział, gdy poczułam łzy.
- Jak się masz?
- Lepiej. - Kiwnął głową, a ja poczułam jego biodra naciskające na moje. Przez cały patrzyliśmy sobie w oczy a ból nie był taki zły jak się spodziewałam. Puściłam jego szyję i zrelaksowałam się, pozwalając mojemu ciału odpłynąć.
- Jest ok? - Skinęłam a on powoli przyspieszył tempo. Przygryzłam wargę, gdy wszystko zaczynało stawać się lepsze, po chwili poczułam jak moje ciało zaczyna się trząść. Przestraszona otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiech Justin'a.
- Po prostu oddaj się temu, będzie dobrze. - Z powrotem zamknęłam oczy i poczułam jak moje ciało relaksuje się a ja mocno chwytam prześcieradło. Głośno westchnęłam a on znów się uśmiechnął. Kilka minut później poczułam jak rośnie, więc przestraszyłam się.
- Spokojnie, oddychaj. - Mogłam powiedzieć, że wiedział jak to boli, gdy po chwili poczułam w sobie jakiś przepływ. Przewrócił się i wyciągnął go ze mnie sprawiając, że zawisł nade mną. Poczułam jak całkowicie go wyjmuje, a mój oddech był wciąż ciężki. Spojrzał na mnie a ja uśmiechnęłam się do niego.
- Dziękuje.
- Wszystko z Tobą w porządku?
- Nigdy nie czułam się lepiej. - Popatrzyłam na brzeg łóżka i zobaczyłam małą plamę krwi, kiedy on mnie podniósł.
- Spokojnie, to normalne. - Włączył wodę po prysznicem i dał mi ręcznik.
- Weź prysznic a ja przyniosę Ci inną piżamę. - Skinęłam głową i od razu poczułam się zrelaksowana.

Uśmiechając się do siebie wiedziałam, że muszę to powiedzieć Justin'owi. Ja Cassandra "Cassie" Joy Weston jestem zakochana w Justin'ie Drew "Devil'u" Bieberze.

Co Cassie zobaczyła za pierwszym razem




Jak naprawdę wyglądała randka
 


_____________________________________________________

uf, jest, miał byc wczoraj ale prawie cale popoludnie ogladalam teen wolf iii nie wyszlo.
pewnie nie spodziewaliscie sie takiej sceny +18... pewnie chcieliscie um jakby to powiedziec... bardziej szczegolową ii no wiecie jaką. no niestety... lols
ALE ZROBILI TO DSJKFHGAKKJDSHGHABHKAH I CASSIE KOCHA JUSTIN'A JDSHGJSDHGJKH
ask
twitter

DAJCIE FOLLOW CASSIE , DEVIL'OWI , KELSEY I LOLI

niesprawdzone, wiec przepraszam za bledy :((


kasia

środa, 18 września 2013

She's Back

Cassie's POV

Justin w końcu wrócił z Valdory, przedostał się do mnie i chwycił mnie za talię a ja uśmiechnęłam się do niego. Oparł swoe czoło moje, gdy poczułam na sobie jego gorący oddech. Przeniósł swoja głowę niżej do moich ust i złapał za kark by przyciągnąć bliżej. Zaczęło się miło i słodko, wszystko było idealne. Ugryzł moją dolną wargę, żeby po chwili włożyć swój język do moich ust, poruszając się wraz z moim. Poczułam jak zostaje podniesiona z podłogi i usiadłam na blacie. Rozszerzył moje nogi i stanął pomiędzy nimi wciąż dotykając mojego języka swoim. Podniosłam ręce i pociągnęłam go za włosy. Oderwał się ode mnie a ja czułam jak mój oddech próbuje wrócił do normalności, gdy chłopak zaczął całować moją szyję. Położyłam głowę na szafce za mną i mocniej pociągnęłam jego włosy. Jęk wydostał się z moich ust, kiedy on zaczął ssać i gryźć całowaną wcześniej skórę. Przeniósł swoją ręke z mojej szyi, jadąc w dół po ramie, aż dotarł do uda. Owinęłam nogi wokół jego pasa mocniej by być bliżej niego. 
- Justin? - Szepnęłam, próbując zatrzymać to co robił.
- Tak? - Powiedział patrząc mi w oczy.
- Twoje dłonie są zimne jak skurwysyn. - Zaśmiał się i przejechał dłonią wyżej.
- Przestań
- Nie mam pojęcia o czym mówisz Cass. - Powiedział podnosząc ją jeszcze wyżej. Usłyszałam jak drzwi otwierają i po chwili zamykają.
- Twój czas na pieprzenie się skończył. Jestem zaskoczony, że jeszcze nie zdjąłeś z niej ubrań. - Popatrzyłam w dal by ujrzeć śmiejącego się Travis'a i resztę.
- Co?
- Przybyliśmy tu by zobaczyć jak prawie uprawiasz seks w kuchni. Szczerze Cass, oczekiwałem, że jesteś z tego typu dziewczyn które wolą to robić w sypialni, ale jeśli to szafki i blaty tak na Ciebie działają to ok. - Powiedział ze śmiechem. Podniosłam ręke w której po chwili pojawiła się kula ognia. Jego oczy powiększyły się a on sam przestał się śmiać.
- Zgaś to Cassie. - Powiedział Justin zamykając moją dłoń.
- A-ale
- Zajmę się nim później, ale nie możesz używać ognia na ludzi w domu. Weź go na zewnątrz. - Skinęłam a on pocałował mój policzek.

Weszliśmy do salonu, a ja usiadłam na kolanach Justin'a. Cały ten dzień przeznaczyliśmy na relaks. Wiem, że coraz bliżej do bitwy, ale nie martwię się o to. Wiem, że wygramy bo muszę zatrzymać Penelope. Muszę mieć ją w mojej przyszłości, po prostu muszę. Ale również cieszę się, bo jest coraz bliżej Świąt a one zawsze były moim ulubionym wolnym czasem. Lola i Yasmine są takie same jak ja, wszystkie kochamy Święta. Położyłam głowę na klatce piersiowej Justin'a, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Podniosłam głowę i wstałam by zobaczyć kto jest za drzwiami. Otworzyłam je i prawie zakrztusiłam się swoją własną śliną. Co ona tu kurwa robi? Pchnęła mnie ze swojej drogi by stanąć z nim twarzą w twarz z uśmiechem na twarzy. Każdy wydawał się być zszokowany a ona tylko usiadła obok niego. Odwrócił swoją zdezorientowaną twarz w moją stronę, ale ja byłam zbyt wkurzona by na niego spojrzeć.
- Co Ty tu robisz Melissa?
- Przyszłam zobaczyć Justin'a. - Powiedziała, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Po co?
- Jest moim chłopakiem. - Spojrzałam na nią jakby była głupia, a Justin wstał z kanapy. Podszedł do mnie i położył swoje ręce po obu stronach mojej głowy. 
- Musisz oddychać, wciąż słyszę Twoje myśli a to przyprawia mnie o ból głowy. - Westchnęłam.
- Przepraszam, ja tylko--
- Wiem, powiem jej żeby wyszła. - Kiwnęłam głową i spuściłam wzrok. On podniósł moją głowę i uśmiechnął się do mnie.
- Hej, nie bądź smutna. Lubię kiedy się uśmiechasz. - Powiedział i cmoknął moje usta zanim się odwrócił.
- Melissa, myślę że musisz już iść. - Odwróciła głowę w jego stronę i od razu posmutniała. 
- Co? Dlaczego?
- Bo niedawno temu powiedziałem Ci, że nie jesteśmy w związku. Jestem w nim z Cassie.
- Cóż, ona i tak niedługo umrze więc myślę, że mogę już wrócić.
- Co masz na myśli mówiąc, że umrę? - Powiedziałam do niej. Uśmiechnęła się i wstała ze swojego miejsca. Podeszła bliżej mnie i stanęła naprzeciwko.
- To znaczy dokładnie to. - Poczułam jak mnie popycha i otwiera swoją torbę. Patrzyłam na nią zirytowana, gdy ona wciąż czegoś szukała.
- Wiem, ze gdzieś to tu jest, tylko sekundka. - Powiedziała i odwróciła się wyjmując coś z torby. Spojrzałam na Justin'a, który już na mnie patrzył.

Mogę ją teraz zabić? Zaśmiał się ale kiwnął głową.
- Mam. Więc gdzie skończyłam?
-  Już nie ma gdzie skończyłam. - Powiedziałam podnosząc ręke sprawiając, że nóż wypadł z jej dłoni.
- To było moje.
- Uups, nie obchodzi mnie to. - Trzymałam w dłoni kulę ognia i po chwili rzuciłam ją na nią. Słychać było jej krzyki, gdy z jej ciała nie pozostawało nic tylko popiół. Usiadłam na kanapie i spojrzałam w telewizor.
- Więc, kto jest za świątecznym filmem? - Lola zapytała klaszcząc dłońmi. 
- O tak. - Yasmine i ja powiedziałyśmy w tym samym czasie sprawiając, że wszyscy się zaśmiali. Justin machnął dłonią po ciele Melissy co sprawiło, że całe zniknęło. Usiadł obok mnie i pocałował. 
- Dobrze to zrobiłaś.
- Myślisz?
- Tak. - Przesunęłam się, więc siedziałam na jego kolanach twarzą do niego. 
- Może uczcimy to jutro wieczorem? - Jego oczy błysnęły ekscytacją a po chwili kiwnął głową. Chwycił moją twarz w swoje dłonie naciskając mocno swoimi ustami na moje. 
- Po jutrze nie będziesz już taka niewinna. Ciesze się. - Zaśmiałam się i odwróciłam by móc oglądać film. Znów położyłam głowę na piersi Justin'a, gdy poczułam jak zaczyna bawić się moimi włosami. Chciałam powiedzieć mu, ze go kocham ale nie wiedziałam jak na to zareaguje. Wcześniej był tak zestresowany, że nawet boję się mu to powiedzieć. Nie zrozum mnie źle, chcę mu powiedzieć ale nie chcę zakłócić jego spokoju. 
- Cass? Wszystko w porządku? - Wyrwałam się ze swoich myśli by spojrzeć w zaniepokojone oczy Justin'a.
- Tak, jest dobrze. - Skinął a ja wróciłam do oglądania filmu.

_________________________________________

nie sprawdzony, więc przepraszam jeśli są jakieś błędy.
także przepraszam za to, że rozdział dopiero dzisiaj. głupio mi się znowu tłumaczyć... ale jestem w III kl gim, egzamin, chce miec swiadectwo z paskiem, nacisk nauczycieli, JUZ probne egzaminy, kartk, odp... moze to i nie najlepsze dla niektorych wytlumaczenie, do tego rozdzialy sa krotkie i moglabym je szybciej tlumaczyc... wiem, przepraszam

FOLLOWNIJCIE NA TWITTERZE CASSIE  DEVIL'A LOLE KELSEY 

CHCE KTOS ZALOZYC INNE KONTA? PISZCIE NA TT LUB ASKU 

 kasia 

środa, 11 września 2013

Valdora Demons

Valdora


Lokalizacja: Valdora, zamek Bieber'a 

Wszyscy siedzieli przy długim stole czekając na kolację. Pan Bieber i jego Pani siedzieli na czele stołu wraz z Jazmyn i Jaxon'em Bieber'em. Obok nich były Rebekah i Kelsey. Tylko dwoje ludzi wie, że dziewczyny Weston są związane z Cassie. Jazmyn spojrzała na Rebeke z blaskiem a Calvin z głodem w oczach. Kwestionując co mogłoby być pomiędzy tymi dwojga postanowiła przeczytać ich myśli. Mając nadzieję, że nic się się nie dzieje, spojrzała na Kelsey, która miała rozdrażniony wyraz twarzy, kiedy Rebekah uśmiechała się głupkowato.
- Kelsey? Mogę z Tobą porozmawiać? - Kelsey odwróciła głowę w stronę Jazmyn.
- Tak Księżniczko. - Jazmyn i Kelsey wstały od stołu. Przeszły przez wielkie drzwi wychodząc z jadalni.
- Tak?
- Czy coś jest pomiędzy Rebeką a Calvin'em? - Jazmyn wyczuła, że Kelsey stała się zdenerwowana. Wiedząc, że ma coś na sumieniu kontynuowała.
- Zamierzasz mi odpowiedzieć?
- Ja uh Becky - Kelsey wzięła głęboki oddech, wiedząc, że musi powiedzieć prawdę dziewczynie, jako swój obowiązek opiekuna.
- Calvin i Rebekah śpią ze sobą od kilku tygodni. - Jazmyn poczuła jakby jej krew zaczęła płynąć lodowata. Jej oczy stały się ciemne a twarz czerwona ze złości.
- Dziękuje.
- Proszę, nie krzywdź jej. - Powiedziała, gdy Jazmyn odeszła. Dziewczyna odwróciła się i już miała coś powiedzieć, kiedy nagle dostała wizję. Zamrugała i zauważyła Kelsey z niejasnym wyrazem twarzy.
- Idź po mojego brata i rodziców.
- Co się dzieje?
- Po prostu zrób to. - Pobiegła powiedzieć strażnikom, żeby zamknęli każde drzwi w domu i pozostali gotowi wraz z bronią. Kelsey wbiegła do jadalni i zaraz potem do końca stołu.
- Panie Bieber, Pani, coś się dzieje. Jazmyn pobiegła do strażników. - Wszyscy wstali, wraz z Jaxon'em i ruszyli za Kelsey, zamykając za sobą drzwi. Gdy drewniana powłoka zamknęła się, od razu przed nimi pojawiła się Jazmyn.

- Jazmyn, co się dzieje? - Pan Bieber zapytał swojej córki, gdy ta miała wymalowany na twarzy strach i zmartwienie. Ciężko oddychała, przygotowując się do tego co miała powiedzieć.  
- To demony. Uciekli. Zbliżają się. - Twarz Pana Bieber'a zalała się obawą i paniką.
- Zabierzcie wszystkich do pokoi, zamknijcie wszystkie drzwi i nie wychodźcie dopóki tamci nie odejdą. - Nikt się nie ruszył.
- IDŹCIE. - Pan Bieber krzyknął, strasząc pryz tym każdego. Kelsey pobiegła do jadalni, mówiąc wszystkim aby pobiec do pokoi i zostać ze strażnikami. Jazmyn pobiegła do wieży północnej i chwyciła swój telefon, który leżał pryz łóżku. Wybierała numer, czekając aż druga osoba odbierze.
- Halo?
- Potrzebujemy pomocy. - Powiedziała szybko i na temat.
- Czemu? Co się dzieje?
- Jedź do Valdory SZYBKO - Głośny krzyk rozbrzmiał po drugiej stronie telefonu sprawiając koniec połączenia. 

Lokalizacja: Brooksfield, Conniticut

Justin's POV
Siedziałem na kanapie wraz z Cassie, oglądając jakiś film na który czekała. Jedyna rzecz, która nie uległa zmianie w okresie transformacji to jej miłość do świąt. Udekorowała cały pieprzony dom w światełka i inne gówna. Nawet postawiła choinkę z Lolą i Yasmine. Przysięgam, mój dom wygląda teraz jak cholerny biegun północny. 
- Fa la la la - Cassie śpiewała wraz ze słowami kolędy, czy cokolwiek to było. Ja? Ja niczego nie obchodzę, ale jeśli Cassie chce cieszyć się świętami myślę, że zrobię to dla niej. Oglądaliśmy film spokojnie, dopóki nie rozległ się dźwięk telefonu. Spojrzałem na nią ze zdezorientowanym wyrazem twarzy i odebrałem telefon, który leżał na stoliku. 
- Halo? - Zapytałem bawiąc się włosami Cassie, gdy jej głowa spoczywała na moich kolanach.
- Potrzebujemy pomocy. - Usłyszałem krzyk paniki Jazmyn. Zepchnąłem z siebie Cassie i wstałem stając w pionowej pozycji.
- Czemu? Co się dzieje?
- Jedź do Valdory SZYBKO - Ponownie usłyszałem krzyk kiedy połączenie zostało przerwane. Popatrzyłem na Cassie, która miała zmieszany wyraz twarzy i zadzwoniłem po resztę. Powiedziałem im, żeby szybko do mnie przyjechali, nie obchodziło mnie to, że musieli przenieść się tu swoimi mocami, musieli się pośpieszyć. Nie dłużej niż 14 sekund później wszyscy byli tutaj. 
- Co się dzieje?
- Coś dzieje się w Valdorze. - Ich oczy powiększyły się ze strachu a ja spojrzałem na Cassie.
- Musisz zostać tutaj z Yasmine i Brandon'em.
- Nie, idę z Tobą.
- Cassie, mówię poważnie.
- Justin, mogę pomóc. Umiem używać swoich mocy.
- Powiedziałem nie. Chcę żebyś została tutaj i pod żadnym pozorem masz nie opuszczać tego domu, zrozumiano?
- Tak. - Wymamrotała cicho, kiwając głową. Przeniosłem wzrok na Travis'a i Lolę. 
- Chodźmy. - Włożyłem kurtkę i naciągnąłem kaptur na głowę.

Mocami wydostałem się z domu i po chwili przed moimi oczami ukazał się mój prawdziwy dom. Witamy w Valdorze. Rozejrzałem się wokół i zobaczyłem, że wszystko było zniszczone. Na początku myślałem, że to Anioły. Szliśmy dalej do przodu bramy, gdy zobaczyłem jak olbrzym połyka strażnika. Podszedłem i stanąłem naprzeciwko niego. Odwrócił głowę i zaśmiał się głośno.
- Wysłali małego chłopca, żeby nas pokonać? Jak słodko.
- Rozkazuję Ci odejść. - Skrzyżował ręce i popatrzył na mnie z góry.
- A Ty kim jesteś?
- Justin Drew Bieber, Książe Valdory. - Jego oczy powiększyły się, gdy na mnie spojrzał.
- Proszę Pana, nie miałem pojęcia, że tu jesteś.
- Kto nasłał Cie na zniszczenie mojego domu?
- Carter Proszę Pana, Carter lider aniołów nas przysłał. Nie chcieliśmy wyrządzić żadnej krzywdy ale nie mieliśmy wyboru.
- ODEJDŹ... TERAZ.
- Tak, Proszę Pana. - Powiedział ze strachem w oczach. Jedna rzecz którą powinieneś o mnie wiedzieć to to, że nawet jeśli ten koleś mógł mnie zjeść, jestem nadal najstraszniejszym w każdym miejscu w jakie pójde.

Devil nie jest kimś z kim możesz zadzierać. Zwłaszcza, jeśli wyrządzisz krzywdę jego rodzinie.

_________________________________________

krótki, ale 25 rozdział będzie dłuższy i z wątkiem erotycznym hehe (wiem, że sie cieszycie zboczuchy jedne) (to był 23 rozdział)
JAK ZMIENIACIE NICK NA TWITTERZE PISZCIE O TYM W INFORMOWANYCH ;)


WCHODŹCIE NA DRUGIE TŁUMACZENIE killing game
 

FOLLOWNIJCIE NA TWITTERZE CASSIE , DEVIL'A I NOWĄ LOLĘ  I KELSEY 



kasia

poniedziałek, 9 września 2013

nowe tłumaczenie

hej ;)
to nie jest rozdział :( wiem, bu...
ALE jeżeli są tu jakieś directioners, mam dla was nowe tłumaczenie :3 (dla nie directioners również oczywiście)
jest ono głównie z Harry'm i Liam'em.

Sophie jest zabójcą. wraz z Harry'm musi zabić 5 osób, później, któreś z nich musi zabić drugie. Liam jest jej najlepszym przyjacielem, który ma dziewczynę. jednak Sophie zakochuje się i w Hary'm i Liam'ie... kogo wybierze?

no i tak. jeżeli chociaż trochę was to zachęciło A ZAPOMNIAŁAM, są dłuższe rozdziały co was na pewno ucieszy hehe, kontynuując, wchodźcie na The Killing Game
jest trailer, prolog, bohaterowie i pierwszy rozdział :-)

no to tyle, pa i WCHODŹCIE NA TŁUMACZENIE ♥


kasia

sobota, 7 września 2013

Visions

Cassie's POV

Minęło kilka dni odkąd miałam sen z Justin'em. Myślę, że można powiedzieć, że sprawy mają się dobrze. Justin jeździł do i wracał z Valdory, kiedy ja nudziłam się w jego domu. Dzisiaj miał pomóc mi w używaniu swoich mocy. Boję się ale z drugiej strony inna część mnie jest podekscytowana. Justin wszedł do pokoju, uśmiechając się do mnie a ja wstałam z łóżka.
- Gotowa?
- Jak nigdy dotąd. - Wziął moją ręke w swoją a ja zamknęłam oczy gdy przedostaliśmy się do mojej docelowej klasy. Gdy podniosłam powieki ujrzałam piękne łąki wokół nas. Spojrzałam na Justin'a kiedy on ruchem ręki wyczyścił całą drogę od miejsca gdzie staliśmy do końca łąki.
- Przygotuj się. - Kiwnęłam a on sprawił, że przed nami pojawili się ludzie w czarnych szatach iz czerwonymi oczami. Wzięłam głęboki oddech, tak jak mi powiedział i podniosłam rękę gdy jeden z nich podbiegł do mnie. Zamknęłam oczy lecz poczułam jak zostaje pchnięta na ziemię.
- Ałć. - Wymamrotałam.
- Cass, musisz się skupić. - Powiedział Travis w czarnym kolorze szaty. Kiwnęłam a on wrócił na swoją pozycję. Lola podbiegła do mnie a ja próbowałam zatrzymać ją przez lewitację i kopnięcia ale znowu wylądowałam na ziemi. Pomogła mi wstać, gdy Brandon był już następny. Po raz kolejny upadłam na tyłek. Yasmine była kolejna, której mocą była pokusa. Próbowałam użyć mojej myślowej mocy, zatrzymując wszystko wokół ale to nie zadziałało. Nadal widziałam obrazy mojej słabości.
- Nie mogę tego zrobić. - Justin pojawił się obok i spojrzał na mnie.
- Musisz tylko zrelaksować swój umysł. Spróbuj nie myśleć o tym jaki ruch wykonać, pozwól aby to samo przeszło przez Ciebie. Oddech, zamknij oczy i zrób to.
- Postaram się.
- Jeszcze raz. - Wzięłam oddech, zamknęłam oczy i poczułam jak ziemia pod moimi stopami zaczyna się poruszać. Moje oczy otworzyły się szeroko, kiedy nagle zobaczyłam biegnącego do mnie Travis'a. Podniosłam ręce, gdy ogień wystrzelił z nich sprawiając upadek chłopaka. Następna była Lola z jej boksem. Podskoczyłam w górę i kopnęłam ją gdy upadła. Brandon miał moc kontrolowania ciała. Zamknęłam przed nim swój umysł i rzuciłam go na ziemię. Wreszcie Yasmine. Pokazała mi obraz Justin'a robiącego odrobinę nieprzyzwoitych rzeczy, lecz ja zamknęłam oczy by po chwili i je otworzyć i pokazać jej, jej słabość.

Po kilku godzinach treningu czułam się trochę lepiej niż kiedy zaczęłam. Justin pojawił się obok mnie z uśmiechem na twarzy co sprawiło, że mój dobry humor powrócił. Poczułam parę oczu na sobie, więc odwróciłam się i zobaczyłam człowieka ubranego na biało ze smutnym wyrazem twarzy.
- Zaraz wracam.
- Gdzie idziesz?
- Myślałam, że coś widziałam. Zaraz wrócę. - Kiwnął głową a ja odeszłam od nich i ruszyłam w stronę ukrywającej się osoby. Ujrzałam małego chłopca ze smutkiem wymalowanym na twarzy.
- Zgubiłeś się?
- Jesteś szalona pomagając im.
-  Co?
- Nie masz pojęcia co się stanie gdy on wygra tą bitwe.
- Co masz na myśli? Kim jesteś?
- Mam na imię Potter. Jestem Aniołem na szkoleniu. - Przełknęłam ślinę. Nie powinnam rozmawiać z tymi ludźmi.
- Oh, ja uh muszę iść - Powiedziałam, wracając do swoich normalnych rozmiarów.
- Czekaj, m-mogę Ci coś pokazać? - Odwróciłam się by zobaczyć Justin'a patrzącego na mnie z dziwnym wyrazem twarzy po czym wróciłam wzrokiem na chłopca.
- Tylko szybko.
- Daj mi swoje dłonie. - Dałam mu to o co prosił, gdy zamknął swoje oczy. Zrobiłam to samo a to co zobaczyłam, cholernie mnie przestraszyło.

Wszystko było czarne, zero słońca, zero życia, wszystko było obrzydliwe. Widziałam ludzi w czarnym, bez uśmiechu na ich twarzach. Wszystko było przerażające. Kiedy obraz się zmienił, zobaczyłam Justin'a siedzącego na tronie i mnie obok niego trzymającą jego ręke. Moje włosy były czarne, miałam czarną sukienkę, Justin miał na sobie rzeczy tego samego koloru co ja, jego włosy były jak zwykle postawione do góry, ale oczy miał czarne. Dziewczyna płakała przy naszych stopach a my nie okazywaliśmy żadnych emocji. Justin podniósł swoją dłoń a ona po sekundzie była martwa. Poczułam jak jego ręce puszczają moje, więc spojrzałam na niego z góry.
- To stanie się jeśli on wygra. Chcesz żeby tak było? - Pokręciłam głową.
- Więc powiedz mu, że nie walczysz, nie pozwól im zwyciężyć Cassie. To zniszczy wszystko.
- CASSIE IDZIESZ? - Usłyszałam krzyk Justin'a. Kiwnęłam do niego i raz jeszcze popatrzyłam na chłopca.
- Narazie. - Skinął do mnie a ja podeszłam do Justin'a.
- Na co patrzyłaś?
- Na śmierć.
- Uh ok? Idziemy coś zjeść. - Kiwnęłam głową a on wziął moją ręke w swoją.

Poszliśmy do małego baru, który był niedaleko nas i weszliśmy do środka. Gdy byliśmy już w budynku wszystko zatrzymało się. Podeszliśmy do stolika a ja usłyszałam szepty, które mówili ludzie.
- To Cassie, Pani Justin'a.
- Ci którzy zabijają bez namysłu. - Usiedliśmy a ja popatrzyłam na Justin'a.
- Wszystko w porządku?
- Mogę Cie o coś zapytać?
- Jasne.
- Jeśli wygramy bitwę, co się zmieni?
- Wszystko, będziemy mieli kontrolę nad światem. Wszystkie anioły zginą.
- Mogę Ci coś pokazać?
- Co to jest?
- Daj mi swoje dłonie. - Podał mi dłonie a ja zamknęłam oczy. Pozwoliłam zobaczyć mu co pokazał mi Potter a gdy wizja skończyła się, otworzyłam oczy widząc chłopaka patrzącego na mnie.
- Co to kurwa jest?
- Taki będzie świat jeśli wygrasz.
- Cassie, nie będzie tak. Kto Ci to powiedział? - Mówił śmiejąc się.
- Pamiętasz jak powiedziałam, że coś zauważyłam.
- Tak.
- To był chłopiec, był ubrany cały na biało i pokazał mi to.
- Rozmawiałaś z aniołem?
- Justin, miałam mnóstwo pytań a on mi to pokazał.
- Chcesz zobaczyć co stanie się ze światem? Prawdę o tym.
- Jasne. - Otoczył moją głowę swoimi rękoma i wziął głęboki oddech.

Zobaczyłam siebie z Justin'em i swoją siostrą. Siedzieliśmy przed miłym widokiem szczęśliwie żyjących ludzi. Odwróciłam się i ujrzałam Justin'a bawiącego się z małą dziewczynką, która śmiała się. Przekręcił głowę w moją stronę i uśmiechnął się do mnie. Poczułam jak coś dotyka moją dłoń i obróciłam się widząc uśmiechającą się do mnie Kelsey.
- Jest śliczna, prawda?
- Jest Twoja? - Spojrzała na mnie i pokręciła głową.
- Twoja. - Justin podniósł dziewczynkę do góry i przekazał ją mnie. Popatrzyłam na nią z góry i zobaczyłam jak mruga, sprawiając że butelka z mlekiem pojawiła się w jej ustach. Ona jest moja?
- Nazywa się Penelope Marie Bieber. - Usłyszałam głos Rebeki, gdy pojawiła się obok mnie. Zamrugałam kilka razy i zobaczyłam, że Justin zabiera ręce z mojej głowy.
- To jest to co się stanie jeśli wygramy.
- To piękne.
- Aniołowie nie są dobrymi ludźmi, my jesteśmy. Chcą sprawić, żeby wszystko było dla nas trudniejsze. Dlatego chciałem żebyś ich nie słuchała.
- Ok.

To było to, po tym jak zobaczyłam to wszystko wiedziałam, że musimy wygrać tą walkę. Nie dla mnie, nie dla Justin'a ale dla Penelope. Jeśli chciałam ją mieć, musiałam wygrać tą bitwę. Wszystko się teraz zmieniło. Robię to dla niej.


____________________________________________


witam i przepraszam :( rozdziału nie było bardzo długo z czego jest mi bardzo przykro. miała dodać go Weronika, jednak wystąpiły chyba jakieś komplikacje... no nic, ważne że już jest :) mam nadzieję, że wam się podoba ;)
kiedy kolejny nie mam pojęcia, ale postaram się dodać jak najszybciej (jeżeli ani laptop ani internet (który łapie od kuzyna lol) nie będą stwarzać problemów, tak jak było dotychczas)

zapomniałam napisać, że JEST NOWA CASSIE, KTÓRĄ KONIECZNIE MUSICIE FOLLOWNĄĆ ----> CASSIE
NO I OCZYWIŚCIE DEVIL  

CHCE KTOŚ ZAŁOŻYĆ KONTO LOLI, YASMINE, BRANDON'A I TRAVIS'A? PISZCIE NA TT LUB ASKU (wiem, szybka jestem)

wgl zepsułam myszke brata bo chciałam przetłumaczyć rozdział... może mi nic nie zrobi?


kasia  

piątek, 23 sierpnia 2013

Broken

Cassie's POV

Justin wyszedł z pokoju z czerwoną twarzą od gniewu. Nie powiedziałby mi o co jest tak wściekły, a ja nie odważyłam się nawet spytać. Jest straszny jak skurwysyn kiedy jest wściekły. Czekałam na niego w pokoju, nie wiedząc czy powinnam wychodzić, bo coś mogłoby się stać. Drzwi otworzyły się a on na mnie spojrzał. Jego oczy nie były już tak seksownie brązowe które lubiłam, były ciemne i zimne jak lód. Poczułam szybsze bicie mojego serca, jednak podeszłam bliżej niego. Stał w drzwiach a ja go dosięgnęłam. Jego wyraz twarzy był prosty, poważny a ja czułam jak trzęsę się we własnej skórze. Podniosłam rękę do góry, żeby dotknąć jego policzka gdy nagle moje ciało poleciało do tyłu, uderzając w ścianę po przeciwnej stronie pokoju. Spojrzałam w górę, żeby zobaczyć jak opuszcza swoją dłoń. O-on mnie popchnął. Mówiąc, ze byłam w szoku było poza prawdą, ale byłam też przerażona jak cholera. Nigdy wcześniej mnie tak nie dotknął. 

- J-Justin? 
- Chcesz walczyć? Wstawaj. - Potrząsnęłam głową gdy poczułam jak moje ciało jest podnoszone z podłogi. Wiedziałam, że łzy spływają mi po policzkach a on nie pokazywał żadnych emocji. Poczułam ostrze przechodzące przez moją twarz, gdy jego ręka spoczywała mocno na moim policzku. 
- Przestań. - Wyszeptałam głównie do siebie.
- Jesteś niczym tylko bezwartościowym gównem. Chciałem Cię tylko i wyłącznie z powodu tronu. Naprawdę myślisz, że bym Cie kurwa chciał? - Powiedział z nienawiścią w głosie. Miał rację, jestem bezwartościowa. Myślałam, że mnie lubi. Ale jak mówią wszyscy 'Nikt Nie Jest Tym Na Kogo Wygląda'. Znów popchnął mnie na ścianę, tym razem mocniej, sprawiając, że uderzyłam się w głowę i upadłam na podłogę. Przytuliłam swoje nogi czekając tylko aż to wszystko się skończy. Stanął nade mną i wbił swoją stopę w mój brzuch.
- Spójrz na siebie, cała złamana i płacząca. -  I to było to, to był czas w którym mnie złamał. Ten moment: Justin Bieber 'Złamałeś Mnie'


Poczułam jak ktoś potrząsa moim ciałem, otworzyłam oczy i ujrzałam uśmiechającego się do mnie Justin'a.
- Hej, pora wstawać. - Co on właśnie powiedział? Patrzyłam na niego, gdy jego wyraz twarzy z uśmiechniętego zmienił się na zaniepokojony.
- Cass co się stało?
- T-to był sen? - Wyglądał na tak zmartwionego, kiedy poczułam jak zostaje przyciągnięta do jego klatki piersiowej. Potarł moje plecy a ja od razu zaczęłam płakać.
- Co się stało?
- Pójdę pod prysznic. - Spojrzał na mnie zaniepokojony, ale ja pocałowałam go delikatnie, żeby pokazać mu, że wszystko jest w porządku.
- Ok. - Wstałam z łóżka i weszłam do łazienki, odkręciłam wodę pod prysznicem i umyłam zęby przed wejściem do kabiny. Woda uderzyła we mnie a ja złamałam się w pół. Sen wydawał się tak realny tak jakby to miało się naprawdę stać. Gdy zobaczyłam go po otworzeniu oczu czułam jakby moje serce miało zaraz wyskoczyć na podłogę. Moja krew płynęła zimna, a ciało zaczynało się trząść gdy patrzył na mnie tymi urzekającymi, brązowymi oczami. Wyszłam spod prysznica kiedy drzwi od łazienki otworzyły się. Krzyknęłam i ujrzałam Justin'a stojącego we framudze drzwi.
- Co się stało?
- N-nic. - Popatrzył na mnie i kiwnął głową. Podał mi moje ubrania, które leżały na łóżku i wyszedł. Ja tylko westchnęłam z ulgą i ubrałam się.

Wyszłam z łazienki i zauważyłam go siedzącego na łóżku, to jest dzień obserwowania Cassie? Uśmiechnął się do mnie i poklepał miejsce obok siebie ale ja potrząsnęłam głową i usiadłam na podłodze. Usłyszałam marszczenie ubrań a jego twarz była na przeciwko mojej.
- Co się dzieje? Nigdy tak się nie zachowujesz. - Mogłam powiedzieć, że go raniłam ale bardziej przerażało mnie bycie wokół niego.
- Czy kiedykolwiek mnie skrzywdzisz? - Jego oczy powiększyły się z szoku. Przynajmniej mam taką nadzieję, że z szoku.
- Nie, nigdy nie położę na Tobie ręki.
- Obiecujesz?
- Co się dzieje Cassie?
- Obiecaj mi Justin.
- Obiecuję. - Łza zaczęła spływać po moim policzku gdy on wstał z łóżkach i usiadł obok mnie.
- Cass? Co się stało?
- Ja po prostu nie chcę zostać zraniona.
- Nigdy Cię nie skrzywdzę Cass.
- Nie rozumiesz. - Wymamrotałam.
- Czego nie rozumiem? Cass nie dajesz temu żadnego sensu. - Zwróciłam się do niego a łzy spływały mi po twarzy.
- Złamałeś mnie. - Powiedziałam i wstałam z miejsca na którym siedziałam.
- Co masz na myśli?
- Zanim Cię poznałam wszystko było normalne. Moje siostry były przy mnie a ja nie byłam zaangażowana w to całe gówno związane z bitwą.
- Cassie o czym Ty mówisz?
- Nie chcę tego Justin.
- Nie chcesz czego?
- Tego, mocy, walki. Chcę tylko być normalna.
- Cassie możesz być, jedyne co musimy zrobić to się ich pozbyć i już będziesz normalna, w Valdorze.
- Nie, nie rozumiesz. Chcę być normalna bez Ciebie. - Otworzył usta, żeby coś powiedziec ale od razu je zamknął. Wstał z podłogi i wyszedł z pokoju. Nigdy nie chciałam takiego życia. Chciałam żyć normalnie, tak bardzo jak było to możliwe, a nie mogę tego robić wraz z nim. Ale to jest moje nowe życie i muszę to zaakceptować, jednak jest to trudne bez moich sióstr w pobliżu. Wyszłam z pokoju, zeszłam po schodach i zobaczyłam Justin'a siedzącego na kanapie.
- Nie chciałam Cię zdenerwować.
- Nigdy o to nie prosiłem. Nie prosiłem, żeby urodzić się dla tej walki. Nigdy nie prosiłem, żeby być Devil'em. Nigdy nie prosiłem o żadną z tych rzeczy. Chciałem być w stanie iść na studia, dostać normalną pracę.
- Przykro mi.
- Musisz być ze mną szczera Cassie.
- Ok.
- Jeśli miałabyś szansę odejść, zrobiłabyś to?

Przez chwilę nic nie mówiłam. W końcu spojrzałam na niego a on patrzył na mnie ze strachem w oczach.
- Nie, wątpie żebym odeszła. - Uśmiechnął się do mnie i pocałował delikatnie. Jego lewa ręka spoczywała na moim policzku a prawa na talii. Odsunął mnie od siebie i uśmiechnął się.
- Dobrze. - Jeszcze raz dostał się do moich ust i przywarł nimi.


__________________________________


nie dałam rady dodać w weekend bo przyjechała rodzina z gór którą widuję raz w roku (jeżeli wgl tak się dzieje) i wgl nie wchodziłam na laptopa.
rozdział już konczyłam we wtorek, chciałam dodać tak na moje urodziny i z okazji 100k wyświetleń ZA KTÓRE OGROMNIE DZIĘKUJE <3 :') ale odłączyli mi internet :)))))))))

szkoda że informuję o rozdziale tak dużo osób a komentuje ile? 13 

JESZCZE RAZ DZIĘKUJE ZA (JUŻ) 102K WYŚWIETLEŃ, KOCHAM WAS BARDZO, BARDZO MOCNO <3 DZIĘKUJE, ŻE DALEJ TU JESTEŚCIE <3 
może mała impreza z tej okazji? hm



kasia

czwartek, 15 sierpnia 2013

Change In Eyes

Justin's POV

Usłyszałem jęk z ust wciąż śpiącej Cassie. Jej głowa na mojej piersi i ręka mocno owinięta wokół mojego brzucha. Była strasznie gorąca a ja zaczynałem się martwić. Na sobie miała pot a jej nos płonął czerwienią. Nie wiedziałem co zrobić, więc lekko nią potrząsnąłem i zdjąłem jej włosy z twarzy. Otworzyła oczy i zamrugała kilka razy.
- Justin? - Westchnąłem z ulgą, że pył z ostatniej nocy zadziałał i pocałowałem jej czoło tylko dlatego, żeby poczuć całe jej ciepło na moich ustach. Cofnąłem się a ona uśmiechnęła się w moją pierś.
- Popatrz na mnie. - Powiedziałem cicho już płynnie. Powoli spojrzała na mnie a moje oczy powiększyły się. O kurwa.
- Co się stało?
- Twoje oczy... są czerwone. - Popatrzyła na mnie zmieszana i mrugnęła, a kiedy otworzyła oczy były one już w kolorze kremowo brązowym który kocham.
- Co się stało zeszłej nocy?
- Upadłaś w lesie,a ja przyniosłem Cię tutaj. - Kiwnęła głową a ja pochyliłem się lekko, żeby ją pocałować.
- Nie, muszę umyć zęby. - Zaśmiałem się i podniosłem ją z łóżka. Razem z nią wszedłem do łazienki, gdy ona myła zęby ja włączyłem prysznic.
- Wyjeżdżamy do Valdory 15 grudnia. - Kiwnęła a ja podszedłem do niej, owinąłem ręce wokół jej talii i położyłem głowę na jej ramieniu. Przeniosłem jej włosy na jedną stronę i pocałowałem w szyję.
Odwróciła się a ja puściłem ją, wiedząc, że idzie pod prysznic. Ściągnęła swoją koszulkę a ja głośno przełknąłem ślinę. Nie miała na sobie stanika, do tego zdjęła spodnie i kolejną bieliznę a ja czułem jaki jestem podniecony.
- Niezły wzwód Justin. - Spojrzałem w dół na moje bokserki i poczułem szybsze bicie serca. Zawsze wiedziała jak sprawić, żebym czuł się zakłopotany. Wyszedłem z łazienki zastanawiając się co powinienem zrobić przez kolejne kilka minut. Gdy troche się zrelaksowałe, położyłem się na łóżku wraz z laptopem na kolanach. Upewniłem się, że u Cassie wciąż leci woda, po czym włączyłem wideo rozmowę.

Usłyszałem krzyki po drugiej stronie kamery a następnie znajomą twarz.
- Hej Kelsey. - Uśmiechnęła się i pomachała do kamery.
- Jak przygotowywania?
- Jest dobrze, Rebekah miała problemy z wycelowaniem kuli ognia, ale idzie dobrze. Chociaż, Twoi rodzice się martwią.
- Czemu?
- Cassie ma rozpocząć trening 15 grudnia a Twoi rodzice sądzą, że nie będzie gotowa do bitwy.
- Da sobie radę. Ma dobrego nauczyciela. - Powiedziałem, uśmiechając się do siebie.
-  Nie bądź taki zarozumiały Panie Bieber. - Zaśmiałem się, gdy usłyszałem że prysznic został wyłączony.
- Kurwa, Cassie skończyła się kąpać. Zobaczymy się w tygodniu.
- Yea, pa. - Rozłączyła się a ja zamknąłem laptopa czekając na Cassie aż wyjdzie z łazienki. Wyszła w ręczniku i uśmiechnęła się do mnie.

- Wszystko dobrze? - Kiwnąłem głową a ona pocałowała mnie zanim weszła do garderoby. Wypuściłem powietrze z ust, gdy zorientowałem się, że pociłem się z nerwów. Wstałem z łóżka i powiedziałem Cassie, że ide pod prysznic. Powiedziała 'dobrze' a ja wszedłem do łazienki wraz z moimi ubraniami i ręcznikiem. Włączyłem wodę i wszedłem do kabiny. Zacząłem myśleć nad tym co Kelsey powiedziała o Cassie. To znaczy, ma trochę racji co do tego, że każdy już trenuje a Cassie nie będzie jeszcze przez ten tydzień albo przed gwiazdką. Jeśli w ogóle zdążymy do świąt... Bitwa jest przewidywana na 20 grudnia. Co nie daje Cassie dużo czasu do trenowania. Wiedziałem co muszę zrobić. Wydostałem się spod prysznica, ubrałem się i wrociłem do pokoju widząc Cassie leżącą na łóżku.
- Musimy o czymś pogadać.
- Ok.
- Jak byś chciała teraz trenować do walki?
- Tak jakby dzisiaj?
- Cóż nie, mam na myśli jutro. Bitwa jest 20 grudnia, a do Valdory wyjeżdżamy 15 grudnia, co nie daje Ci zbyt dużo czasu, żeby ćwiczyć i zrozumieć swoje moce. - Kiwnęła głową a ja uśmiechnąłem się do niej.
- Teraz musimy iść do szkoły, więc chodź. - Wziąłem ją za ręke i przedostałem się* przez dom z nią przy swoim boku. Jedynym powodem dlaczego wziąłem swoj wóz, było to, żeby pokazać jej miasto z tej 'normalnej' strony, wiedziałem że jest dziewczyną i że dowiaduje się prawdy, ja zacząłem używać swoich mocy coraz częściej. Dostaliśmy się do szkoły a ja stanąłem z nią przy szafkach. Drzwi otworzyły się i zobaczyliśmy resztę.
- Powinnam przeprosić Travis'a. - Usłyszałem jak Cassie wymamrotała obok mnie. Mocniej ścisnąłem jej rękę, gdy oni podeszli do nas.

Travis spojrzał na Cassie, a ja zauważyłem jak przełyka gulę w gardle.
- Dzień dobry Pani. - Popatrzyłem na Cassie którA najpierw się do niego uśmiechnęła po czym przyciągnęła go do uścisku. Na początku wyglądał na zszokowanego lecz po chwili odwzajemnił uścisk.
- Przepraszam za wczoraj, po prostu musze przyzwyczaić się do tych cholernych mocy. - Zaśmiał się i pokręcił głową.
- Rozumiem. - Zadzwonił dzwonek a Travis wziął Cassie za ręke. Spojrzałem na niego a on się zaśmiał.
- Mamy tą samą lekcje. - Kiwnąłem i popatrzyłem na nią. Uśmiechnęła się do mnie zanim zniknęli*
- Dupek.
- Słyszałem to. - Zaśmiałem się i udałem na pierwszą lekcje. Usiadłem z Lolą na końcu pomieszczenia. Zauważyłem, że ma czerwone znamię na szyi i byłem pewny, że nie była to malinka. Wyglądało jak odbicie czyjejś dłoni. Przełożyłem jej włosy na jedną stronę a ona patrzyła na mnie z powiększonymi oczami. Szybko założyła ręce wokół swojej szyi a ja uderzyłem ją w jedną, żeby pokazała mi to co chciała ukryć.
- Czy on to zrobił? - Spuściła wzrok, gdy usłyszałem ciche pociąganie nosa.
- Lola, powiedz mi. - Z całej grupy byłem z nią najbliżej, nie licząc Cassie oczywiście. Lola była pierwszą osobą, która otworzyła się przede mną i powiedziała mi o swoim dzieciństwie i takich tam. Powiedzieliśmy sobie wszystko. Mamy do siebie zaufanie o naszych życiach.
- Proszę, nie mów Cassie. - Było pierwszym co wyszło z jej ust.
- Lola, znasz zasady.
- Justin proszę, błagam Cię. Ona go zabije, proszę. - Lola naprawdę kocha Travis, może położył na niej ręce i czasem ją oszukał, ale ona naprawdę go kocha.
- Ok, nie powiem jej, ale Ty musisz mi obiecać, że powiesz mi o tym jeśli zdarzy się to jeszcze raz. - Kiwnęła głową a ja wziąłem w ręke jej brodę i obróciłem twarz w moją stronę.
- Obiecaj mi, Lola.
- Obiecuję. - Przytuliła mnie a my jak zwykle wpadliśmy w kłopoty przez Pana Beck'a. Przewrociłem na niego oczami a on zaczął nauczać ponownie.

Wkrótce zaczął się lunch i zauważyłem jak Lola zakrywa szyję rękami a Cassie cały czas na nią patrzyła, ale potem za każdym razem gdy próbowała spojrzeć na szyję Loli ja zaczynałem ją całować albo kłuć ją. Lola jest mi winna przysługę. Nienawidzę okłamywać Cassie, cholera nienawidzę nie mówić co się stało, ale Lola jest dla mnie jak siostra a ja będę chronił ją przed wszystkim. Tak długo jak nie jest za bardzo zraniona nie mogę i nie będę się w to angażować, chyba, że zobaczę na wlasne oczy jak kładzie na niej swoje ręce.


__________________________________

*chodzi o to, że oni tak jakby zrobili jak wampiry. czyli tak z prędkością światla się gdzies przeniesli

hoho, udalo mi sie wczesniej dodac rozdzial :)) mam nadzieje ze sie cieszycie. kolejny nie mam pojęcie kiedy, ale na pewno niedlugo i może w tym tygodniu.

haha, serio chcecie slyszec o mojej koloni? gdybym wam miala opowiadac to dluuugo i to na jakims tc. dobra, pewnie i tak by nikt nie wszedl. jak zwykle... NIE, nieważne, użalam sie

a co do tego chlopaka lol to robert ma na imie sjvsjfbjdbcsjkzdfj i z białorusi jest ale ma polskie korzenie i mowi po polsku... ale chyba ma dziewczyne... i pewnie go juz nigdy nie zobacze... fajnie nie?
ej, widzialam go w samym reczniku safjacfjcbbfljfbz napisalabym cos jeszcze z nim ale za dlugo by zeszlo... jak cos to zrobie tc.................. lol

JESLI CHCECIE BYC INFORMOWANI ZAPISUJCIE SIE W ZAKLADCE 'INFORMOWANI'

POSZUKUJEMY NOWEJ CASSIE, JEST KTOŚ CHĘTNY? PISZCIE NA ASKU LUB TT :)


kasia ( @imnewkate , ask )

ważne

chciałabym krótko, zwięźle i na temat. zapewne sie nie uda.
1) nwm czy wiecie ale są dwie tłumaczki. ja (kasia) i weronika
2) są wakacje. jedni pewnie myślą, ze będziemy dodawać rozdziały częściej, bo więcej wolnego itd. niestety, mylicie sie. te 2 miesiące minęły strasznie szybko, a przynajmniej ja chciałam ten czas spędzić z rodzina i przyjaciolmi. do tego większość z nich idzie do nowych szkół i będę ich mogła widywac raz w tyg. no i najgorsze, straciłam troche chęć do tłumaczenia. jednak wiem ze wy na mnie liczycie i będę dalej to robić.
myślę ze chęć straciłam przez kolonie. Weronika wam pisała.
te 2 tyg mnie chyba troche zmieniły i myślę ze na lepsze. poznałam ludzi których nigdy nie zapomne. jeden chłopak... eh, nieważne. wiem, ze was to nie obchodzi

jeśli to przeczytaliście, dziękuje.
i proszę, nie denerwujcie sie jak nie ma rozdziału. my też mamy swoje życie i też pojawiają sie w nim problemy które są ważniejsze niż rozdział.

następny rozdział postaram sie dodać jutro.

kasia

środa, 31 lipca 2013

UWAGA!!

 UWAGA!!
NOWY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ DOPIERO PO 10 SIERPNIA!
PRZEPRASZAM, ALE OKAZAŁO SIĘ, ŻE WCZEŚNIEJ WYJEŻDŻAM :)
JEST MOŻLIWOŚĆ ŻE ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ 5-10 SIERPNIA,
W ZALEŻNOŚCI CZY W HOTELU BĘDZIE WI-FI :)
JEŻELI NIE BĘDZIE, TO ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ DOPIERO PO 10 :)

NIE JEST TO MOJA WINA, WIĘC MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE BĘDZIECIE ŹLI.
LUV YA <33

@danonek_xd
xx

środa, 24 lipca 2013

UWAGA!!!!

DUŻO OSÓB PYTA O TO CZY INFORMUJE NA TT... Z CHĘCIĄ MOGĘ INFORMOWAĆ, ALE NIE MAM ŻADNEJ LISTY ANI NICZEGO... WIĘC TERAZ PROSZĘ ABY OSOBY KTÓRE CHCĄ BYĆ INFORMOWANE NIECH ZOSTAWIĄ KOMENTARZ W ZAKŁADCE "INFORMOWANI" WTEDY JESTEM WAM W STANIE W 100% ZAPEWNIĆ NIE OMINIĘCIE ŻADNEGO ROZDZIAŁU!!! 
Luv ya! <3

@danonek_xd

Don't you remember me?

Tak, wiem.... Jesteście źli. Rozumiem. Przepraszam, ale miałam wczoraj nieplanowane wyjście... I wróciłam o 20. Byłam zmęczona i nie chciało mi sie tłumaczyć. 1 dzień w tą czy w tą to chyba nie jest dużo?! Przepraszam ale nie jestem robotem. Trudno mi mówić kiedy pojawi sie rozdział.

Druga sprawa.... Kasia wyjechała więc ja zostałam sama. Z góry mówię ze nie wiem kiedy bedzie kolejny rozdział!!!

Zapraszam do czytania :)

***

*Justin's POV*


Kiedy Cassie wybiegła z domu zacząłem sie martwić. Są ludzie którzy są przeciwko niej i ma też moc której nie umie używać. Najpierw upewnilem sie czy z Travisem wszystko ok, a pozniej wziąłem swoją kurtkę i pobieglem do samochodu. Zauważyłem ją biegnącą w dół ulicy, otworzyłem okno samochodowe i zacząłem krzyczeć jej imię ale ona biegła coraz szybciej. Zauważyłem że wbiegla do lasu. Momentalnie wysiadłem z samochodu i pobieglem za nią. Kiedy dobieglem do lasu rozejrzalem sie dookoła siebie i wbieglem w głąb lasu. Od razu zauważyłem ze cos sie rusza. Podbiegłem szybciej i zauważyłem nieprzytomną Cassie. 


Wziąłem ją na kolana. Jej usta były zimne pomimo tego ze było 30 stopni. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do domu. Kiedy weszliśmy do domu wszyscy spojrzeli na nas z szokiem wypisanym na twarzach.

- Biorę ją na górę. Nikt ma tam nie przychodzić!

- Tak, panie! - poszedłem na górę z Cassie w ramionach i polozylem ją na naszym łóżku. Przykrylem ją kocem i wziąłem jej rękę w swoją. Aż przeszedł mnie dreszcz kiedy jej dotknąlem. Była taka zimna. Spojrzałem na jej twarz i odgarnąłem kosmyk jej włosów za ucho. Nie ruszyła sie. Pocalowalem jej zimne wargi i wstałem z łóżka. Postanowiłem zejść na dół po cos ciepłego do jedzenia. Zauważyłem że wszyscy siedzieli w sypialni z zaniepokojeniem.

- Jak sie czuje? - spytała cicho Lola.

- Nie wiem... Śpi. - wszyscy kiwnęli głowami. Usłyszałem jakiś huk na górze. Pobieglem na górę zobaczyć czy nic sie nie stało Cassie. Leżała na podłodze trzymając sie za głowę.


- Cassie, wszystko dobrze? - dziwnie na mnie spojrzała i rozejrzala sie dookoła.

- Cassie? - wstala i wskazała palcem na siebie.

- Ja? 

- Tak. Jestes jedyną Cassie w tym domu.

- Przepraszam, ale.... Kim ty jestes?

- Nie pamiętasz mnie?! - spytałem zszokowany.

- Nie. Jesteśmy przyjaciółmi? - nie wiedziałem co sie działo.

- Nie... My jesteśmy razem. - Cassie złapała sie za głowę.

- Nie wyglądasz znajomo. Jesteś pewny, że mnie z kimś nie pomyliles? 

- Na pewno nie. Może powinnaś sie położyć? - podszedlem do niej a ona sie odsunęła.

- Cos sie stało? - zapytałem. 

- Dam sobie rade sama. Dziękuje. - położyła sie do łóżka i przykryła sie kocem. Usiadlem obok niej.

- Co pamiętasz jako ostatnie?

-Zależy... Czy ja wciąż jestem w Washington'ie? - spojrzałem na nia zdezorientowany.

- Cassie... Nie mieszkasz tam od 3 lat. Jestes w Conneticut w Brooksfield.

- Kiedy sie tu przeprowadzilam? 

- Jakis miesiąc temu. - wstałem z łóżka i na nią spojrzałem. 

- Za chwile będę. Nie ruszaj sie. - Cassie kiwnęła głową a ja poszedłem do biura. Zamknąłem oczy i zadzwoniłem do ojca. 

- Co sie stało?

- Cassie nic nie pamięta. Jakby ktoś jej wyssał wszystkie wspomnienia i pamięć.

- Co?! - spytał zły.

- Nie pamięta gdzie jest, kim ja jestem ani kim ona jest. Tato, nie mamy szans na wygranie bitwy. Carter ją znajdzie i zabierze ją na dobrą stronę.

- Spokojnie. Oddychaj. Daj mi pomyśleć. - powiedział ojciec uspokajając zarówno siebie jak i mnie.


- Masz wciąż kontakt z Jessicą i Giną? - spytał na co ja pokiwalem głową.

- Okey, więc zadzwoń do nich i powiedz, żeby przyniosły niebieski pył. To pył który wszystko przywróci. - kiwnąlem głową a tata zniknął. Gina i Jessica są Windago. Chronią ziemie jak matka natura, ale mają przy tym więcej zabawy. Wziąłem telefon i wybrałem do nich numer.


- Hallo? - usłyszałem głos Giny w słuchawce.

- Gina, tu Justin.

- Co jest Devil? Jak mogę ci pomóc? 

- Potrzebuje żebyś ty lub Jessica przyniosła mi niebieski pył.

- Justin, to niebezpieczne. 

- Wiem, ale to ważne.

- O kogo chodzi?

- O Cassie. Niczego nie pamięta.

- Twoja pani czy ktoś inny?

- Moja pani.

- Okej. Jessica zaraz będzie. - powiedziała i sie rozłączyła. Wróciłem z powrotem do pokoju i usiadlem koło Cassie. 

- Dobrze sie czujesz? - kiwnęła głową i na mnie spojrzała.

- Jak sie poznaliśmy?

- To długa historia. 


Kiedy dzwonek zadzwonił zauważyłem podnoszącą sie Cassie. Powiedziałem zeby została w pokoju. Zszedlem, otworzyłem drzwi i ją wpuściłem. 

- Masz?

- Tak, a teraz pamiętaj.... Możesz posypać tylko troche.

- Wiem, dzięki Jess.

- Nie ma problemu. - powiedziała i wyszła. Wypusciłem wdech zanim wszedłem na górę.

- Co to?

- Cos? - powiedziałem ale zabrzmiało jak pytanie.

- Mogę troche? 

- Jasne. Uh, tylko otworze. - powiedziałem i przypadkowo posypalem jej pyłem w twarz na co zamrugala pare razy.

- A teraz mogę?

- C-co? Nie działa! - rzucilem głową do tyłu z frustracją i zamknąlem butelkę.

- Po prostu idź spać. Będziesz mogła spróbować jutro. - kiwnęła głową i sie położyła. Przykrylem ją kocem, zgasiłem światło i wyszedłem. Spojrzałem na buteleczke i poszedłem do biura. Zadzwoniłem do Jessici.

- Hallo?

- Co do kurwy Jessica? Mówiłas ze tyle wystarczy!

- Nie czytałeś napisów na butelce?

- Nie, czemu?

- Tam pisze, że trzeba odczekać chwile zanim zadziała, idioto. - kiedy to powiedziała to sie rozlaczylem. Wróciłem do pokoju i zobaczyłem tam śpiącą Cassie. Polozylem sie obok i zasnąlem z nadzieja, ze pył pomoże i jutro będę miał z powrotem swoją Cassie. 

~~~~~~~~~~

Wey hey :) Kolejny rozdział za nami. Jak pewnie zauwazyliscie rozdział pisany z telefonu ;P przepraszam za trudności w czytaniu. 


@danonek_xd

xx