piątek, 23 sierpnia 2013

Broken

Cassie's POV

Justin wyszedł z pokoju z czerwoną twarzą od gniewu. Nie powiedziałby mi o co jest tak wściekły, a ja nie odważyłam się nawet spytać. Jest straszny jak skurwysyn kiedy jest wściekły. Czekałam na niego w pokoju, nie wiedząc czy powinnam wychodzić, bo coś mogłoby się stać. Drzwi otworzyły się a on na mnie spojrzał. Jego oczy nie były już tak seksownie brązowe które lubiłam, były ciemne i zimne jak lód. Poczułam szybsze bicie mojego serca, jednak podeszłam bliżej niego. Stał w drzwiach a ja go dosięgnęłam. Jego wyraz twarzy był prosty, poważny a ja czułam jak trzęsę się we własnej skórze. Podniosłam rękę do góry, żeby dotknąć jego policzka gdy nagle moje ciało poleciało do tyłu, uderzając w ścianę po przeciwnej stronie pokoju. Spojrzałam w górę, żeby zobaczyć jak opuszcza swoją dłoń. O-on mnie popchnął. Mówiąc, ze byłam w szoku było poza prawdą, ale byłam też przerażona jak cholera. Nigdy wcześniej mnie tak nie dotknął. 

- J-Justin? 
- Chcesz walczyć? Wstawaj. - Potrząsnęłam głową gdy poczułam jak moje ciało jest podnoszone z podłogi. Wiedziałam, że łzy spływają mi po policzkach a on nie pokazywał żadnych emocji. Poczułam ostrze przechodzące przez moją twarz, gdy jego ręka spoczywała mocno na moim policzku. 
- Przestań. - Wyszeptałam głównie do siebie.
- Jesteś niczym tylko bezwartościowym gównem. Chciałem Cię tylko i wyłącznie z powodu tronu. Naprawdę myślisz, że bym Cie kurwa chciał? - Powiedział z nienawiścią w głosie. Miał rację, jestem bezwartościowa. Myślałam, że mnie lubi. Ale jak mówią wszyscy 'Nikt Nie Jest Tym Na Kogo Wygląda'. Znów popchnął mnie na ścianę, tym razem mocniej, sprawiając, że uderzyłam się w głowę i upadłam na podłogę. Przytuliłam swoje nogi czekając tylko aż to wszystko się skończy. Stanął nade mną i wbił swoją stopę w mój brzuch.
- Spójrz na siebie, cała złamana i płacząca. -  I to było to, to był czas w którym mnie złamał. Ten moment: Justin Bieber 'Złamałeś Mnie'


Poczułam jak ktoś potrząsa moim ciałem, otworzyłam oczy i ujrzałam uśmiechającego się do mnie Justin'a.
- Hej, pora wstawać. - Co on właśnie powiedział? Patrzyłam na niego, gdy jego wyraz twarzy z uśmiechniętego zmienił się na zaniepokojony.
- Cass co się stało?
- T-to był sen? - Wyglądał na tak zmartwionego, kiedy poczułam jak zostaje przyciągnięta do jego klatki piersiowej. Potarł moje plecy a ja od razu zaczęłam płakać.
- Co się stało?
- Pójdę pod prysznic. - Spojrzał na mnie zaniepokojony, ale ja pocałowałam go delikatnie, żeby pokazać mu, że wszystko jest w porządku.
- Ok. - Wstałam z łóżka i weszłam do łazienki, odkręciłam wodę pod prysznicem i umyłam zęby przed wejściem do kabiny. Woda uderzyła we mnie a ja złamałam się w pół. Sen wydawał się tak realny tak jakby to miało się naprawdę stać. Gdy zobaczyłam go po otworzeniu oczu czułam jakby moje serce miało zaraz wyskoczyć na podłogę. Moja krew płynęła zimna, a ciało zaczynało się trząść gdy patrzył na mnie tymi urzekającymi, brązowymi oczami. Wyszłam spod prysznica kiedy drzwi od łazienki otworzyły się. Krzyknęłam i ujrzałam Justin'a stojącego we framudze drzwi.
- Co się stało?
- N-nic. - Popatrzył na mnie i kiwnął głową. Podał mi moje ubrania, które leżały na łóżku i wyszedł. Ja tylko westchnęłam z ulgą i ubrałam się.

Wyszłam z łazienki i zauważyłam go siedzącego na łóżku, to jest dzień obserwowania Cassie? Uśmiechnął się do mnie i poklepał miejsce obok siebie ale ja potrząsnęłam głową i usiadłam na podłodze. Usłyszałam marszczenie ubrań a jego twarz była na przeciwko mojej.
- Co się dzieje? Nigdy tak się nie zachowujesz. - Mogłam powiedzieć, że go raniłam ale bardziej przerażało mnie bycie wokół niego.
- Czy kiedykolwiek mnie skrzywdzisz? - Jego oczy powiększyły się z szoku. Przynajmniej mam taką nadzieję, że z szoku.
- Nie, nigdy nie położę na Tobie ręki.
- Obiecujesz?
- Co się dzieje Cassie?
- Obiecaj mi Justin.
- Obiecuję. - Łza zaczęła spływać po moim policzku gdy on wstał z łóżkach i usiadł obok mnie.
- Cass? Co się stało?
- Ja po prostu nie chcę zostać zraniona.
- Nigdy Cię nie skrzywdzę Cass.
- Nie rozumiesz. - Wymamrotałam.
- Czego nie rozumiem? Cass nie dajesz temu żadnego sensu. - Zwróciłam się do niego a łzy spływały mi po twarzy.
- Złamałeś mnie. - Powiedziałam i wstałam z miejsca na którym siedziałam.
- Co masz na myśli?
- Zanim Cię poznałam wszystko było normalne. Moje siostry były przy mnie a ja nie byłam zaangażowana w to całe gówno związane z bitwą.
- Cassie o czym Ty mówisz?
- Nie chcę tego Justin.
- Nie chcesz czego?
- Tego, mocy, walki. Chcę tylko być normalna.
- Cassie możesz być, jedyne co musimy zrobić to się ich pozbyć i już będziesz normalna, w Valdorze.
- Nie, nie rozumiesz. Chcę być normalna bez Ciebie. - Otworzył usta, żeby coś powiedziec ale od razu je zamknął. Wstał z podłogi i wyszedł z pokoju. Nigdy nie chciałam takiego życia. Chciałam żyć normalnie, tak bardzo jak było to możliwe, a nie mogę tego robić wraz z nim. Ale to jest moje nowe życie i muszę to zaakceptować, jednak jest to trudne bez moich sióstr w pobliżu. Wyszłam z pokoju, zeszłam po schodach i zobaczyłam Justin'a siedzącego na kanapie.
- Nie chciałam Cię zdenerwować.
- Nigdy o to nie prosiłem. Nie prosiłem, żeby urodzić się dla tej walki. Nigdy nie prosiłem, żeby być Devil'em. Nigdy nie prosiłem o żadną z tych rzeczy. Chciałem być w stanie iść na studia, dostać normalną pracę.
- Przykro mi.
- Musisz być ze mną szczera Cassie.
- Ok.
- Jeśli miałabyś szansę odejść, zrobiłabyś to?

Przez chwilę nic nie mówiłam. W końcu spojrzałam na niego a on patrzył na mnie ze strachem w oczach.
- Nie, wątpie żebym odeszła. - Uśmiechnął się do mnie i pocałował delikatnie. Jego lewa ręka spoczywała na moim policzku a prawa na talii. Odsunął mnie od siebie i uśmiechnął się.
- Dobrze. - Jeszcze raz dostał się do moich ust i przywarł nimi.


__________________________________


nie dałam rady dodać w weekend bo przyjechała rodzina z gór którą widuję raz w roku (jeżeli wgl tak się dzieje) i wgl nie wchodziłam na laptopa.
rozdział już konczyłam we wtorek, chciałam dodać tak na moje urodziny i z okazji 100k wyświetleń ZA KTÓRE OGROMNIE DZIĘKUJE <3 :') ale odłączyli mi internet :)))))))))

szkoda że informuję o rozdziale tak dużo osób a komentuje ile? 13 

JESZCZE RAZ DZIĘKUJE ZA (JUŻ) 102K WYŚWIETLEŃ, KOCHAM WAS BARDZO, BARDZO MOCNO <3 DZIĘKUJE, ŻE DALEJ TU JESTEŚCIE <3 
może mała impreza z tej okazji? hm



kasia

czwartek, 15 sierpnia 2013

Change In Eyes

Justin's POV

Usłyszałem jęk z ust wciąż śpiącej Cassie. Jej głowa na mojej piersi i ręka mocno owinięta wokół mojego brzucha. Była strasznie gorąca a ja zaczynałem się martwić. Na sobie miała pot a jej nos płonął czerwienią. Nie wiedziałem co zrobić, więc lekko nią potrząsnąłem i zdjąłem jej włosy z twarzy. Otworzyła oczy i zamrugała kilka razy.
- Justin? - Westchnąłem z ulgą, że pył z ostatniej nocy zadziałał i pocałowałem jej czoło tylko dlatego, żeby poczuć całe jej ciepło na moich ustach. Cofnąłem się a ona uśmiechnęła się w moją pierś.
- Popatrz na mnie. - Powiedziałem cicho już płynnie. Powoli spojrzała na mnie a moje oczy powiększyły się. O kurwa.
- Co się stało?
- Twoje oczy... są czerwone. - Popatrzyła na mnie zmieszana i mrugnęła, a kiedy otworzyła oczy były one już w kolorze kremowo brązowym który kocham.
- Co się stało zeszłej nocy?
- Upadłaś w lesie,a ja przyniosłem Cię tutaj. - Kiwnęła głową a ja pochyliłem się lekko, żeby ją pocałować.
- Nie, muszę umyć zęby. - Zaśmiałem się i podniosłem ją z łóżka. Razem z nią wszedłem do łazienki, gdy ona myła zęby ja włączyłem prysznic.
- Wyjeżdżamy do Valdory 15 grudnia. - Kiwnęła a ja podszedłem do niej, owinąłem ręce wokół jej talii i położyłem głowę na jej ramieniu. Przeniosłem jej włosy na jedną stronę i pocałowałem w szyję.
Odwróciła się a ja puściłem ją, wiedząc, że idzie pod prysznic. Ściągnęła swoją koszulkę a ja głośno przełknąłem ślinę. Nie miała na sobie stanika, do tego zdjęła spodnie i kolejną bieliznę a ja czułem jaki jestem podniecony.
- Niezły wzwód Justin. - Spojrzałem w dół na moje bokserki i poczułem szybsze bicie serca. Zawsze wiedziała jak sprawić, żebym czuł się zakłopotany. Wyszedłem z łazienki zastanawiając się co powinienem zrobić przez kolejne kilka minut. Gdy troche się zrelaksowałe, położyłem się na łóżku wraz z laptopem na kolanach. Upewniłem się, że u Cassie wciąż leci woda, po czym włączyłem wideo rozmowę.

Usłyszałem krzyki po drugiej stronie kamery a następnie znajomą twarz.
- Hej Kelsey. - Uśmiechnęła się i pomachała do kamery.
- Jak przygotowywania?
- Jest dobrze, Rebekah miała problemy z wycelowaniem kuli ognia, ale idzie dobrze. Chociaż, Twoi rodzice się martwią.
- Czemu?
- Cassie ma rozpocząć trening 15 grudnia a Twoi rodzice sądzą, że nie będzie gotowa do bitwy.
- Da sobie radę. Ma dobrego nauczyciela. - Powiedziałem, uśmiechając się do siebie.
-  Nie bądź taki zarozumiały Panie Bieber. - Zaśmiałem się, gdy usłyszałem że prysznic został wyłączony.
- Kurwa, Cassie skończyła się kąpać. Zobaczymy się w tygodniu.
- Yea, pa. - Rozłączyła się a ja zamknąłem laptopa czekając na Cassie aż wyjdzie z łazienki. Wyszła w ręczniku i uśmiechnęła się do mnie.

- Wszystko dobrze? - Kiwnąłem głową a ona pocałowała mnie zanim weszła do garderoby. Wypuściłem powietrze z ust, gdy zorientowałem się, że pociłem się z nerwów. Wstałem z łóżka i powiedziałem Cassie, że ide pod prysznic. Powiedziała 'dobrze' a ja wszedłem do łazienki wraz z moimi ubraniami i ręcznikiem. Włączyłem wodę i wszedłem do kabiny. Zacząłem myśleć nad tym co Kelsey powiedziała o Cassie. To znaczy, ma trochę racji co do tego, że każdy już trenuje a Cassie nie będzie jeszcze przez ten tydzień albo przed gwiazdką. Jeśli w ogóle zdążymy do świąt... Bitwa jest przewidywana na 20 grudnia. Co nie daje Cassie dużo czasu do trenowania. Wiedziałem co muszę zrobić. Wydostałem się spod prysznica, ubrałem się i wrociłem do pokoju widząc Cassie leżącą na łóżku.
- Musimy o czymś pogadać.
- Ok.
- Jak byś chciała teraz trenować do walki?
- Tak jakby dzisiaj?
- Cóż nie, mam na myśli jutro. Bitwa jest 20 grudnia, a do Valdory wyjeżdżamy 15 grudnia, co nie daje Ci zbyt dużo czasu, żeby ćwiczyć i zrozumieć swoje moce. - Kiwnęła głową a ja uśmiechnąłem się do niej.
- Teraz musimy iść do szkoły, więc chodź. - Wziąłem ją za ręke i przedostałem się* przez dom z nią przy swoim boku. Jedynym powodem dlaczego wziąłem swoj wóz, było to, żeby pokazać jej miasto z tej 'normalnej' strony, wiedziałem że jest dziewczyną i że dowiaduje się prawdy, ja zacząłem używać swoich mocy coraz częściej. Dostaliśmy się do szkoły a ja stanąłem z nią przy szafkach. Drzwi otworzyły się i zobaczyliśmy resztę.
- Powinnam przeprosić Travis'a. - Usłyszałem jak Cassie wymamrotała obok mnie. Mocniej ścisnąłem jej rękę, gdy oni podeszli do nas.

Travis spojrzał na Cassie, a ja zauważyłem jak przełyka gulę w gardle.
- Dzień dobry Pani. - Popatrzyłem na Cassie którA najpierw się do niego uśmiechnęła po czym przyciągnęła go do uścisku. Na początku wyglądał na zszokowanego lecz po chwili odwzajemnił uścisk.
- Przepraszam za wczoraj, po prostu musze przyzwyczaić się do tych cholernych mocy. - Zaśmiał się i pokręcił głową.
- Rozumiem. - Zadzwonił dzwonek a Travis wziął Cassie za ręke. Spojrzałem na niego a on się zaśmiał.
- Mamy tą samą lekcje. - Kiwnąłem i popatrzyłem na nią. Uśmiechnęła się do mnie zanim zniknęli*
- Dupek.
- Słyszałem to. - Zaśmiałem się i udałem na pierwszą lekcje. Usiadłem z Lolą na końcu pomieszczenia. Zauważyłem, że ma czerwone znamię na szyi i byłem pewny, że nie była to malinka. Wyglądało jak odbicie czyjejś dłoni. Przełożyłem jej włosy na jedną stronę a ona patrzyła na mnie z powiększonymi oczami. Szybko założyła ręce wokół swojej szyi a ja uderzyłem ją w jedną, żeby pokazała mi to co chciała ukryć.
- Czy on to zrobił? - Spuściła wzrok, gdy usłyszałem ciche pociąganie nosa.
- Lola, powiedz mi. - Z całej grupy byłem z nią najbliżej, nie licząc Cassie oczywiście. Lola była pierwszą osobą, która otworzyła się przede mną i powiedziała mi o swoim dzieciństwie i takich tam. Powiedzieliśmy sobie wszystko. Mamy do siebie zaufanie o naszych życiach.
- Proszę, nie mów Cassie. - Było pierwszym co wyszło z jej ust.
- Lola, znasz zasady.
- Justin proszę, błagam Cię. Ona go zabije, proszę. - Lola naprawdę kocha Travis, może położył na niej ręce i czasem ją oszukał, ale ona naprawdę go kocha.
- Ok, nie powiem jej, ale Ty musisz mi obiecać, że powiesz mi o tym jeśli zdarzy się to jeszcze raz. - Kiwnęła głową a ja wziąłem w ręke jej brodę i obróciłem twarz w moją stronę.
- Obiecaj mi, Lola.
- Obiecuję. - Przytuliła mnie a my jak zwykle wpadliśmy w kłopoty przez Pana Beck'a. Przewrociłem na niego oczami a on zaczął nauczać ponownie.

Wkrótce zaczął się lunch i zauważyłem jak Lola zakrywa szyję rękami a Cassie cały czas na nią patrzyła, ale potem za każdym razem gdy próbowała spojrzeć na szyję Loli ja zaczynałem ją całować albo kłuć ją. Lola jest mi winna przysługę. Nienawidzę okłamywać Cassie, cholera nienawidzę nie mówić co się stało, ale Lola jest dla mnie jak siostra a ja będę chronił ją przed wszystkim. Tak długo jak nie jest za bardzo zraniona nie mogę i nie będę się w to angażować, chyba, że zobaczę na wlasne oczy jak kładzie na niej swoje ręce.


__________________________________

*chodzi o to, że oni tak jakby zrobili jak wampiry. czyli tak z prędkością światla się gdzies przeniesli

hoho, udalo mi sie wczesniej dodac rozdzial :)) mam nadzieje ze sie cieszycie. kolejny nie mam pojęcie kiedy, ale na pewno niedlugo i może w tym tygodniu.

haha, serio chcecie slyszec o mojej koloni? gdybym wam miala opowiadac to dluuugo i to na jakims tc. dobra, pewnie i tak by nikt nie wszedl. jak zwykle... NIE, nieważne, użalam sie

a co do tego chlopaka lol to robert ma na imie sjvsjfbjdbcsjkzdfj i z białorusi jest ale ma polskie korzenie i mowi po polsku... ale chyba ma dziewczyne... i pewnie go juz nigdy nie zobacze... fajnie nie?
ej, widzialam go w samym reczniku safjacfjcbbfljfbz napisalabym cos jeszcze z nim ale za dlugo by zeszlo... jak cos to zrobie tc.................. lol

JESLI CHCECIE BYC INFORMOWANI ZAPISUJCIE SIE W ZAKLADCE 'INFORMOWANI'

POSZUKUJEMY NOWEJ CASSIE, JEST KTOŚ CHĘTNY? PISZCIE NA ASKU LUB TT :)


kasia ( @imnewkate , ask )

ważne

chciałabym krótko, zwięźle i na temat. zapewne sie nie uda.
1) nwm czy wiecie ale są dwie tłumaczki. ja (kasia) i weronika
2) są wakacje. jedni pewnie myślą, ze będziemy dodawać rozdziały częściej, bo więcej wolnego itd. niestety, mylicie sie. te 2 miesiące minęły strasznie szybko, a przynajmniej ja chciałam ten czas spędzić z rodzina i przyjaciolmi. do tego większość z nich idzie do nowych szkół i będę ich mogła widywac raz w tyg. no i najgorsze, straciłam troche chęć do tłumaczenia. jednak wiem ze wy na mnie liczycie i będę dalej to robić.
myślę ze chęć straciłam przez kolonie. Weronika wam pisała.
te 2 tyg mnie chyba troche zmieniły i myślę ze na lepsze. poznałam ludzi których nigdy nie zapomne. jeden chłopak... eh, nieważne. wiem, ze was to nie obchodzi

jeśli to przeczytaliście, dziękuje.
i proszę, nie denerwujcie sie jak nie ma rozdziału. my też mamy swoje życie i też pojawiają sie w nim problemy które są ważniejsze niż rozdział.

następny rozdział postaram sie dodać jutro.

kasia