niedziela, 20 października 2013

Valdora War cz. 1

Lokalizacja: Zamek Bieber'ów

Cassie - Polyvore

Cassie's POV

To był ten dzień, dzisiejszego ranka wszyscy spotykali się w Valdorze by ustawić świat takim jaki powinien być. Angels przeciwko Devils. Każdy został specjalnie wytrenowany, by doczekać tej chwili. Usiadłam na łóżku kiedy Justin był w biurze załatwiając kilka rzeczy. Będziemy walczyć w centrum Valdory. Niedaleko od zamku, ale blisko by zobaczyć wszystko z okna. Justin wszedł do pokoju, gdy ja zakładałam kozaki. Miał coś w ręce, kiedy do mnie podszedł.
- Co to jest?
- Jeśli coś mi się stanie, chcę, żebyś to wzięła i była bezpieczna. - Wziął moją dłoń i coś na niej położył. Spojrzałam na rzecz i ujrzałam naszyjnik z napisem 'love'. Wróciłam na niego wzrokiem a on patrzył na mnie z góry.
- Zawsze potrafisz mnie zmotywować, jesteś osobą, dzięki której jestem szczęśliwy, Ty Cassandra Joy Weston jesteś miłością mojego życia. Bez względu na to co się dzisiaj stanie, chcę, żebyś była bezpieczna. - Położył swoje dłonie na moim brzuchu i popatrzył na mnie.
- Opiekuj się nią, proszę. - Przez jego słowa byłam w szoku.
- J-justin. - Poczułam jak łza formuje się w moim oku i spływa po policzku.
- Kocham Cię Cassie i zawsze będe Cię kochał. - Powiedział układając swoje ręce po obu stronach mojej głowy.
- Ja też Cię kocham Justin. Ja też. - Przyciągnął moją twarz bliżej jego i ułożył swoje usta na moich. To nie był wymuszony pocałunek, to było coś w stylu jeśli nie wrócę dzisiaj do domu, wiedz, że zawsze będe Cię kochał.

Oderwaliśmy się od pocałunku a on spojrzał prosto w moje oczy.
- Jesteś gotowa?
- Tak, chodźmy obronić naszą córkę. - Powiedziałam do niego sprawiając, że się uśmiechnął.
- Naszą córkę. Będzie mieć jedno piekło życia. - Wzięłam jego dłoń w swoją i zamknęłam oczy. Poczułam jak moje ciało dryfuje i od razu wiedziałam, że transportujemy się do Valdory. Nigdy tam nie byłam, ale najwyraźniej jest to niezwykle ogromne. Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą ładną, zieloną trawę. Naokoło było jasno, tak jak w lecie. Powietrze pachniało świeżo jak pod deszczu, a miejsce było wspaniałe. Spojrzałam prosto przed siebie i zobaczyłam dom Justin'a. Był ogromny i piękny. Złapałam dłoń Justin'a sprawiając, że obrócił swoją głowę w moją stronę.
- Gotowa?
- Zróbmy to. - Podeszliśmy do drzwi, które otworzył chłopak i zamknął je od razu po tym jak weszliśmy.
- MATKO?! OJCZE?! - Usłyszałam kroki i odwróciłam się by zobaczyć Panią Mallette.
- Witaj Cassie.
- Dzień dobry raz jeszcze Pani.
- Jesteś na dzisiaj przygotowana?
- Jak nigdy dotąd. - Pokiwała głową i weszliśmy do holu, gdzie wszyscy już stali. Lola i Travis pojawili się w tym samym momencie co Yasmine i Brandon. Jazmyn przybyła z Jaxon'em i ich ojcem. Kelsey była z Jarid'em, więc uśmiechnęłam się do niej.
- Czy wszyscy są gotowi? - Kiwnęliśmy głowami i wyszliśmy za drzwi. Justin trzymał mocno moją dłoń, kiedy doszliśmy do ostatecznego miejsca. Po chwili już wiedziałam czemu chłopak kazał mi założyć te kozaki. Ziemia była pokryta śniegiem, biel pokrywała każdą powierzchnię.

Staliśmy na ziemi, patrząc w dal i czekając aż tamci się pojawią. W końcu zobaczyłam grupę ludzi idących ku nam, co sprawiło, że głośno przełknęłam ślinę. Spojrzałam na Justin'a, który kiwnął do mnie głową, że wszystko się zaczyna.
- Będzie dobrze. - Mrugnęłam i zobaczyłam jak tamci się na nas patrzą.
- Czekaliśmy na ten dzień Carter.
- I w końcu się doczekaliśmy. - Justin zrobił jakiś sygnał ręką i po chwili wszystkie cienie pojawiły się przy nas. Mogłam zobaczyć jak Carter zaczyna się denerwować, przełknął ślinę i stał w miejscu nic nie robiąc. Nikt nie wydał dźwięku, nikt się nie poruszył.
- TERAZ - Carter krzyknął sygnalizując wszystkim jego Angels aby zdobyli to co należy do nas. Byliśmy silniejsi, wiedzieliśmy to, nawet Carter. Na początku nie oddaliśmy walki, Justin powiedział, że to tylko sposób na to, żeby myśleli, że mogą wygrać. Położyłam ręce na moim brzuchu a oczy Carter'a powiększyły się.
- STOP - Wszystko przestało się ruszać.
- Myślę, że coś się dzieje. - Justin ścisnął moją dłoń mocniej a ja spojrzałam na niego. Zaczął iść do mnie zanim nie stanął przede mną z uśmiechem na twarzy.
- Mogę dotknąć? - Popatrzyłam na Justin'a a on kiwnął. Przesunęłam ręke a on położył swoją na moim brzuchu. Jego oczy rozszerzyły się a ja zaczęłam się usmiechać.
- Zaplanowałaś to.* - Puściłam ręke Justin'a a swoją położyłam na policzku i głowie Carter'a. Jego krzyki było słychać na całej ziemi. Jego twarz zaczęła płonąć a skóra odrywać się. Puściłam go a on od razu upadł na ziemie.
- T-ty masz-
- Moc? Tak kurwa mam. - Podniosłam dłoń na której po chwili pojawiła się kula ognia.
- Chcesz to zobaczyć? - Jego oczy krzyczały ze strachu, ale ja nie dałam ciała. Rzuciłam na niego ogień sprawiając, że jego ciało zaczęło się palić w śniegu. Na naszych oczach zamienił się w popiół. Dało się słyszeć krzyki i wrzaski Angels* po tym jak płakali po śmierci ich lidera.

Mogłam poczuć jak moje tętno rośnie wraz ze złością. Nagły przypływ ciepła, gdy jeden z Angels podbiegł do nas. Podniosłam ręke i rzuciłam kule ognia, które zabiły większość z nich. Reszta z nimi walczyła, ale Justin stał obok mnie, bo wiedział, że jeśli mnie puści, moge być na tyle słaba by umrzeć. Moje serce zaczęło bić szybciej a ja domyśliłam się, że on o tym wiedział.
- Cassie wystarczy.
- Nie.
- Cassie, zabijasz samą siebie.
- Zamknij się. - Powiedziałam mu, gdy moje ciało zaczęło robić się słabsze. Justin puścił moją dłoń a ja poczułam jakby moje ciało było sparaliżowane. Zauważyłam przed sobą Angel'a, ale na szczęśscie po chwili pojawił się cień, jednak ja dalej byłam zbyt słaba by zrobić cokolwiek. Z trudem mogłam oddychać, tak jakby moje gardło było zamknięte. Następną rzeczą, którą wiedziałam było wołanie mojego imienia, a po chwili poczułam pod sobą coś zimnego.
- CASSIE - Jeszcze raz. Po tym wszystko stało się rozmyte. Wydawało się, że rozmawiające osoby były mile stąd i nie mogłam już ich usłyszeć. Poczułam jak moje oczy zamykają się i wszystko stało się czarne.

___________________________________________________

dzieeeeeeeeeeeeeeeeń dobry! co tam jak tam u was?? (dobra i tak wiem ze nie odpowiecie)
miał byc do niedzieli i jest, woho c nie
nastepny nwm kiedy
jeszcze druga czesc 27 rozdzialu i druga czesc devil'a JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE

SĄ TU JAKIEŚ DIRECTIONERS/JANOSKIANATORS/GLEEKS/TEEN WOLFERS?
bo wgl to ja belieber nie jestem lols nie no, jestem tak jakby w polowie. uwielbiam, kocham i wgl justina ale to nie to samo co z 1d czy janoskians ://////////////

JAK ZMIENIACIE USERNAME NA TT, NAPISZCIE O TYM W INFORMOWANYCH. JESLI TEGO NIE ZROBICIE, USUWAM WGL Z INFORMOWANYCH!!!!!!!

pytania:
ask
tt


kasia

poniedziałek, 14 października 2013

Welcome Home Cassie

PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM
 

Cassie's POV

Tego ranka wstałam uśmiechnięta kiedy słońce weszło przez okna. Poczułam coś na mojej talii i odwróciłam się i odwróciłam się by zobaczyć owinięte wokół mnie ramię Justin'a. Westchnęłam ze szczęścia i przybliżyłam się do niego. Jego ciało było zimne jak lód, ale łącząc je z moim ciepłem powstawała idealna temperatura. Poczułam jak jego ręka masuje mój brzuch, więc odwróciłam się i zobaczyłam jak się do mnie uśmiecha.
- Dobry. - Powiedział w moje włosy.
- Dziękuje. - Spojrzał na mnie z góry i pocałował moje czoło.
- Chodź. - Jęknęłam i przyciągnęłam go do siebie.
- Możemy tak zostać na cały dzień.
- Podoba mi się to, ale niestety mam coś do załatwienia z chłopakami.
- Co?
- To niespodzianka, dowiesz się później. - Przewróciłam oczami i poczułam jak szturchnął mój nos. Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam go w policzek.
- A teraz idziemy. - Wstaliśmy a ja schyliłam się po jego koszulkę z poprzedniej nocy i nałożyłam ją na swoje ciało.
- Słodkie.
- Dziękuje.

Wzięliśmy prysznic, umyliśmy zęby i zeszliśmy na dół do salonu. Położyłam się na kanapie a on usiadł przy moich nogach. Położyłam stopy na jego kolanach a on zdjął moje kapcie. Poczułam jak masuje moje stopy i uśmiechnęłam się. Zawsze wiedział jak mnie zrelaksować. Nadal uważam, że powinnam mu powiedzieć, ale nie sądze, że teraz jest dobry czas.

Usiadłam na kanapie i czekałam aż Justin wróci ze spotkania z chłopakami. Po chwili położyłam się na niej oglądając telewizję i jedząc czekoladę, gdy nagle drzwi głośno otworzyły się a ja ujrzałam strasznie wyglądającego Justin'a. Miał ogromny uśmiech na twarzy a ja nigdy go takiego nie widziałam.
- Jesteś na haju?
- Co? Nie, pakuj się. Chcę, żebyś spakowała wszystko co masz.
- Wyrzucasz mnie?
- Nie, po prostu zrób to i chodź. - Powiedział biegnąc po schodach. Wstałam z kanapy i ruszyłam do naszego pokoju, żeby zobaczyć go chowającego ubrania do walizki.
- Gdzie idziemy?
- Gdzieś, teraz się pośpiesz. Mamy już wszystko, musisz tylko spakować swoje rzeczy.
- Ok? - Weszłam do garderoby i wyjęłam torby. Zaczęłam wkładać ubrania do środka, dopóki Justin nie włożył wszystkiego naraz i zapiął zamek.
- HEJ
- Pośpiesz się Cass, chcę Ci coś pokazać.
- Justin, to wygląda jakbyś miał się zaraz zesrać, uspokój się. - Zaśmiał się i złapał mnie za ręke.
- Nawet się nie waż Justin. - Zamknął oczy i po chwili zaczęliśmy wydostawać się poza dom. Pieprzony idiota.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą nieznany mi jak dotąd dom. Spojrzałam na Justin'a który ju już się uśmiechał.
- Chodź. - Wziął moją ręke i weszliśmy do środka. Włączył światło a moja szczęka opadła.
- Cholera, tu jest pięknie.
- Podoba Ci się?
- Kocham to. - Owinęłam ręce wokół mojej talii i pokazał mi klucz przed twarzą.
- Dobrze, bo jest Twój. - Prychnęłam do niego a on kiwnął głową.
- To dlatego tak wyglądasz?
- Tak, powiedziałaś, że uwielbiasz domy takie jak ten, więc pomyślałem, czemu nie. - Uśmiechnęłam się i przytuliłam go.
- Dziękuje.
- Mam dla Ciebie jeszcze jedną niespodziankę.
- Co? Kucyka?
- Um nie. - Wziął mnie za ręke i zaprowadził po schodach do fioletowych drzwi. Popatrzyłam na niego zdezorientowana, ale on zignorował mnie i przekręcił klamkę.
- Wejdź do środka.
- To jest kolejny pokój w którym będe dowiadywać się różnych rzeczy?
- Nie, ten Ci się spodoba. - Włączyłam światło i rozejrzałam się.
- Wow - Chłopak wszedł do środka i położył ręke na mojej talii.
- A to będzie pokój Penelope. - Uśmiechnęłam się i spojrzałam na dziecinne łóżeczko.
- To jest idealne, sam to zrobiłeś?
- Z małą pomocą. - Zaśmiałam się w on ułożył już obie ręce na mojej talii.
- Witaj W Domu Cassie.
- Dobrze jest być w domu. - Pochylił się i przyłożył swoje usta do moich. Uśmiechnęłam się przez pocałunek i zaczęłam błądzić dłońmi pomiędzy jego włosami.

Wziął moją ręke i wyszliśmy z pokoju, otworzył drzwi do innego pokoju i wszedł do środka. Włączył światło a ja uśmiechnęłam się po czym rozejrzałam się.
- To jest nasz pokój. - Uśmiechnęłam się do niego i położyłam na łóżku.
- Cass, jest coś co chciałbym Ci powiedzieć.
- Co? - Otworzył swoje usta, ale gdy zobaczył moje zainteresowanie, uśmiechnął się.
- Nieważne, powiem Ci w ciągu kilku dni.
- Czemu kilku dni?
- Bo jutro jest dzień w którym wszystko się zmieni. - Westchnęłam i kiwnęłam głową.
- Myślisz, że wygramy?
- Sądze, że przegramy tylko wtedy, gdy Tobie coś się stanie. Wątpie, czy będe w stanie robić coś bez Ciebie. Jesteś wszystkim co pragnę. Nie jesteś tylko znajomą, ale najlepszą przyjaciółką. - Uśmiechnęłam się do niego i delikatnie pocałowałam. Rozległo się pukanie do drzwi a Justin od razu powiedział, żeby osoba weszła do środka. Jego ojciec wszedł z lekkim uśmiechem i skinął do mnie.
- Witaj Cassandro.
- Dzień Dobry Panie Bieber, miło Pana znowu widzieć.
- Mnie również. Przyszedłem aby zadać wam obu pytanie.
- Oczywiście.
- Po wojnie, jeśli wy i reszta wygracie, zechcielibyście klasyczne wesele czy może coś mniejszego? - Moje oczy rozszerzyły się i spojrzałam na Justin'a.
- Ślub?
- Nie wspominałem o tym?
- Nie.
- Cóż uh
- Wiadomo, że Panie muszą poślubić Devil'a Cassie, to jedyny sposób byś była z nim powiązana.
- To jedyny sposób bym miała Penelope, prawda?
- Tak, bez błogosławieństwa Devil'a przy narodzinach ona umrze.
- Ok, ale nie chcę małego wesela. Chciałabym tam całą rodzinę.
- Jak sobie życzysz, a Ty Justin, znasz zasady?
- Tak ojcze.
- Widzę was jutro obojga rano, dobranoc Cassie. Justin.
- Dobranoc Panie Bieber, dziękujemy za przyjście. - Wydostał się z pokoju a ja spojrzałam na Justin'a.
- Jakie zasady?
- Dla nas na śl... Jedna osoba musi zginąć.
- Kto? - Spuścił wzrok a ja dalej byłam w niego wpatrzona.
- Kto?!
- Cassie, nie chciałem aby tak się stało.
- NA MIŁOŚĆ DO WSZYSTKIEGO, KTO TO JEST?!
- To Kelsey. - Moje usta otworzyły się.
- C-co?
- Tak bardzo przepraszam.
- A-ale, Justin.
- Wiem.
- Jest wszystkim co mi zostało.
- Nie chciałem, żeby to się wydarzyło. Ale Rebekah popełniła błąd a Kelsey musi za niego zapłacić.
- Ale dlaczego?
- Kodeks mówi, że najmłodsza siostra musi być poświęcona. Rebekah już jest martwa, więc teraz jest kolej Kelsey.
- Nie.
- Cassie.
- Ona nie umrze, Justin. Nie pozwolę na to.
- To nie Ty o tym decydujesz.
- Posłuchaj mnie uważnie. Moja siostra nie umrze dlatego, że muszę być Twoją cholerną żoną. Naprawisz ta cholerną rzecz i zrobisz to teraz.
- Ok, porozmawiam z ojcem pojutrze.
- Ona nie może Justin, po prostu nie może.
- Postaram się to naprawić Cassie, uwierz mi.
- Ok.

Nowy dom Cassie i Justin'a




Korytarz





Kuchnia



Salon



Jadalnia



Na zewnątrz





Pokój Cassie i Justin'a



Łazienka Cassie i Justin'a



Żłobek



Pokój Penelope



Łazienka Penelope



___________________________________________________

chcialam was strasznie przeprosic.... strasznie dlugo nie bylo rozdzialu i naprawde jest mi z tym zle. ALE te dwa tygodnie mialam strasznie zawalone (soboty i niedziele najbardziej) nauka, probne egzaminy, pomaganie w domu, przy urodzinach taty, wczoraj bylam w szkole i tak... w tamta niedziele bylam na meczu (WYGRALISMY DZIWKI I ZARAZ BEDZIEMY NAJWYZEJ I MOZECIE SIE KLANIAC MISTRZOM C NIE, LEGŁA WARSZAWA!!!!!!!!!! sory ponioslo mnie troche ale musialam :))) WISLA KRAKOW AKA NAJLEPSZA DRUZYNA C NIEEE)
do tego watpie zebyscie chcieli byc juz na biezaca z devil'em, bo wiadomo wtedy rozdzialy nie dodawane sa tak czesto. OGOLNIE PRZEPRASZAM

jak cos, moj tt i ask


kasia