środa, 31 lipca 2013

UWAGA!!

 UWAGA!!
NOWY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ DOPIERO PO 10 SIERPNIA!
PRZEPRASZAM, ALE OKAZAŁO SIĘ, ŻE WCZEŚNIEJ WYJEŻDŻAM :)
JEST MOŻLIWOŚĆ ŻE ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ 5-10 SIERPNIA,
W ZALEŻNOŚCI CZY W HOTELU BĘDZIE WI-FI :)
JEŻELI NIE BĘDZIE, TO ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ DOPIERO PO 10 :)

NIE JEST TO MOJA WINA, WIĘC MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE BĘDZIECIE ŹLI.
LUV YA <33

@danonek_xd
xx

środa, 24 lipca 2013

UWAGA!!!!

DUŻO OSÓB PYTA O TO CZY INFORMUJE NA TT... Z CHĘCIĄ MOGĘ INFORMOWAĆ, ALE NIE MAM ŻADNEJ LISTY ANI NICZEGO... WIĘC TERAZ PROSZĘ ABY OSOBY KTÓRE CHCĄ BYĆ INFORMOWANE NIECH ZOSTAWIĄ KOMENTARZ W ZAKŁADCE "INFORMOWANI" WTEDY JESTEM WAM W STANIE W 100% ZAPEWNIĆ NIE OMINIĘCIE ŻADNEGO ROZDZIAŁU!!! 
Luv ya! <3

@danonek_xd

Don't you remember me?

Tak, wiem.... Jesteście źli. Rozumiem. Przepraszam, ale miałam wczoraj nieplanowane wyjście... I wróciłam o 20. Byłam zmęczona i nie chciało mi sie tłumaczyć. 1 dzień w tą czy w tą to chyba nie jest dużo?! Przepraszam ale nie jestem robotem. Trudno mi mówić kiedy pojawi sie rozdział.

Druga sprawa.... Kasia wyjechała więc ja zostałam sama. Z góry mówię ze nie wiem kiedy bedzie kolejny rozdział!!!

Zapraszam do czytania :)

***

*Justin's POV*


Kiedy Cassie wybiegła z domu zacząłem sie martwić. Są ludzie którzy są przeciwko niej i ma też moc której nie umie używać. Najpierw upewnilem sie czy z Travisem wszystko ok, a pozniej wziąłem swoją kurtkę i pobieglem do samochodu. Zauważyłem ją biegnącą w dół ulicy, otworzyłem okno samochodowe i zacząłem krzyczeć jej imię ale ona biegła coraz szybciej. Zauważyłem że wbiegla do lasu. Momentalnie wysiadłem z samochodu i pobieglem za nią. Kiedy dobieglem do lasu rozejrzalem sie dookoła siebie i wbieglem w głąb lasu. Od razu zauważyłem ze cos sie rusza. Podbiegłem szybciej i zauważyłem nieprzytomną Cassie. 


Wziąłem ją na kolana. Jej usta były zimne pomimo tego ze było 30 stopni. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do domu. Kiedy weszliśmy do domu wszyscy spojrzeli na nas z szokiem wypisanym na twarzach.

- Biorę ją na górę. Nikt ma tam nie przychodzić!

- Tak, panie! - poszedłem na górę z Cassie w ramionach i polozylem ją na naszym łóżku. Przykrylem ją kocem i wziąłem jej rękę w swoją. Aż przeszedł mnie dreszcz kiedy jej dotknąlem. Była taka zimna. Spojrzałem na jej twarz i odgarnąłem kosmyk jej włosów za ucho. Nie ruszyła sie. Pocalowalem jej zimne wargi i wstałem z łóżka. Postanowiłem zejść na dół po cos ciepłego do jedzenia. Zauważyłem że wszyscy siedzieli w sypialni z zaniepokojeniem.

- Jak sie czuje? - spytała cicho Lola.

- Nie wiem... Śpi. - wszyscy kiwnęli głowami. Usłyszałem jakiś huk na górze. Pobieglem na górę zobaczyć czy nic sie nie stało Cassie. Leżała na podłodze trzymając sie za głowę.


- Cassie, wszystko dobrze? - dziwnie na mnie spojrzała i rozejrzala sie dookoła.

- Cassie? - wstala i wskazała palcem na siebie.

- Ja? 

- Tak. Jestes jedyną Cassie w tym domu.

- Przepraszam, ale.... Kim ty jestes?

- Nie pamiętasz mnie?! - spytałem zszokowany.

- Nie. Jesteśmy przyjaciółmi? - nie wiedziałem co sie działo.

- Nie... My jesteśmy razem. - Cassie złapała sie za głowę.

- Nie wyglądasz znajomo. Jesteś pewny, że mnie z kimś nie pomyliles? 

- Na pewno nie. Może powinnaś sie położyć? - podszedlem do niej a ona sie odsunęła.

- Cos sie stało? - zapytałem. 

- Dam sobie rade sama. Dziękuje. - położyła sie do łóżka i przykryła sie kocem. Usiadlem obok niej.

- Co pamiętasz jako ostatnie?

-Zależy... Czy ja wciąż jestem w Washington'ie? - spojrzałem na nia zdezorientowany.

- Cassie... Nie mieszkasz tam od 3 lat. Jestes w Conneticut w Brooksfield.

- Kiedy sie tu przeprowadzilam? 

- Jakis miesiąc temu. - wstałem z łóżka i na nią spojrzałem. 

- Za chwile będę. Nie ruszaj sie. - Cassie kiwnęła głową a ja poszedłem do biura. Zamknąłem oczy i zadzwoniłem do ojca. 

- Co sie stało?

- Cassie nic nie pamięta. Jakby ktoś jej wyssał wszystkie wspomnienia i pamięć.

- Co?! - spytał zły.

- Nie pamięta gdzie jest, kim ja jestem ani kim ona jest. Tato, nie mamy szans na wygranie bitwy. Carter ją znajdzie i zabierze ją na dobrą stronę.

- Spokojnie. Oddychaj. Daj mi pomyśleć. - powiedział ojciec uspokajając zarówno siebie jak i mnie.


- Masz wciąż kontakt z Jessicą i Giną? - spytał na co ja pokiwalem głową.

- Okey, więc zadzwoń do nich i powiedz, żeby przyniosły niebieski pył. To pył który wszystko przywróci. - kiwnąlem głową a tata zniknął. Gina i Jessica są Windago. Chronią ziemie jak matka natura, ale mają przy tym więcej zabawy. Wziąłem telefon i wybrałem do nich numer.


- Hallo? - usłyszałem głos Giny w słuchawce.

- Gina, tu Justin.

- Co jest Devil? Jak mogę ci pomóc? 

- Potrzebuje żebyś ty lub Jessica przyniosła mi niebieski pył.

- Justin, to niebezpieczne. 

- Wiem, ale to ważne.

- O kogo chodzi?

- O Cassie. Niczego nie pamięta.

- Twoja pani czy ktoś inny?

- Moja pani.

- Okej. Jessica zaraz będzie. - powiedziała i sie rozłączyła. Wróciłem z powrotem do pokoju i usiadlem koło Cassie. 

- Dobrze sie czujesz? - kiwnęła głową i na mnie spojrzała.

- Jak sie poznaliśmy?

- To długa historia. 


Kiedy dzwonek zadzwonił zauważyłem podnoszącą sie Cassie. Powiedziałem zeby została w pokoju. Zszedlem, otworzyłem drzwi i ją wpuściłem. 

- Masz?

- Tak, a teraz pamiętaj.... Możesz posypać tylko troche.

- Wiem, dzięki Jess.

- Nie ma problemu. - powiedziała i wyszła. Wypusciłem wdech zanim wszedłem na górę.

- Co to?

- Cos? - powiedziałem ale zabrzmiało jak pytanie.

- Mogę troche? 

- Jasne. Uh, tylko otworze. - powiedziałem i przypadkowo posypalem jej pyłem w twarz na co zamrugala pare razy.

- A teraz mogę?

- C-co? Nie działa! - rzucilem głową do tyłu z frustracją i zamknąlem butelkę.

- Po prostu idź spać. Będziesz mogła spróbować jutro. - kiwnęła głową i sie położyła. Przykrylem ją kocem, zgasiłem światło i wyszedłem. Spojrzałem na buteleczke i poszedłem do biura. Zadzwoniłem do Jessici.

- Hallo?

- Co do kurwy Jessica? Mówiłas ze tyle wystarczy!

- Nie czytałeś napisów na butelce?

- Nie, czemu?

- Tam pisze, że trzeba odczekać chwile zanim zadziała, idioto. - kiedy to powiedziała to sie rozlaczylem. Wróciłem do pokoju i zobaczyłem tam śpiącą Cassie. Polozylem sie obok i zasnąlem z nadzieja, ze pył pomoże i jutro będę miał z powrotem swoją Cassie. 

~~~~~~~~~~

Wey hey :) Kolejny rozdział za nami. Jak pewnie zauwazyliscie rozdział pisany z telefonu ;P przepraszam za trudności w czytaniu. 


@danonek_xd

xx

sobota, 20 lipca 2013

Info o rozdziale!

INFORMUJE WAS, ZE ROZDZIAŁ POJAWI SIE W PONIEDZIAŁEK W OKOLICACH GODZINY 23 LUB WE WTOREK W OKOLICY GODZINY 15 :) AKTUALNIE JESTEM NA DZIAŁCE, WIĘC NIE MAM LAPTOPA. NOTKE PISZE Z TELEFONU, ALE TRUDNO JEST TŁUMACZYĆ ROZDZIAŁ BEZ TEKSTU, BO U MNIE W TEL NIE MA INTERNETU. MAM APLIKACJE BLOGGER WIĘC JESTEM W STANIE DODAWAĆ ROŻNE RZECZY, ALE NIE MAM JAK PRZETŁUMACZYĆ. 3MAJCIE SIE. KOCHAM WAS <3

@danonek_xd
xx

czwartek, 18 lipca 2013

Power

*Cassie's POV*

Światło zaświeciło mi w oczy, więc wiedziałam, że już ranek. Przekręciłam się i położyłam moją głowę na klacie Justina próbując uchować swoje oczy przed światłem, jednak to nie działało za dobrze. Justin położył swoją rękę na moich plecach i zaczął bawić się moimi włosami drugą ręką. Poczułam jak zabrał moje włosy z mojej twarzy na co popatrzyłam się na niego ze śpiącym wyrazem twarzy.
- Dzień dobry
- Czuję się jak gówno - Justin się zaśmiał a ja przycisnęłam swoją rękę do jego klaty. Jego oczy się rozszerzyły i momentalnie zepchnął moją rękę z jego brzucha.
- Co to kurwa było Cassie? Twoja ręka jest bardzo gorąca - spojrzałam na niego zaniepokojonym wzrokiem, a następnie przeniosłam swój wzrok na moją rękę. Miałam całą czerwoną rękę która wyglądała jakby zaraz miała się spalić. Spojrzałam na niego a on trzymał się tam gdzie go dotknęłam wcześniej.- Cassie, co to?
- J-ja nie wiem.
- Co masz na myśli mówiąc, że nie wiesz? To twoja ręka. Jakim cudem nie wiesz?
- Pamiętam, że w moim śnie był jakiś mężczyzna, a następnie obróciłam się i położyłam na twojej klacie. - Justin spojrzał na mnie.
- Jaki mężczyzna? Jak wyglądał?
- Jakaś czarna płachta, brązowe włosy, brązowe oczy, miał jakąś dziwną rzecz którą przyłożył mi do brzucha. - Justin był na początku zszokowany, ale później się uśmiechnął tak jak nigdy przedtem.
- Cassie, to oznacza, że otrzymujesz swoje prezenty. - przysięgam. Był bardziej podekscytowany niż ja
sama.
- Ale nie mogę ich użyć - powiedział tata Justina kiedy dostałam swoje moce. Nie jestem w stanie ich używać aż do czasu kiedy są treningi lub bitwa. Ponoć jeżeli będziemy uprawiać z Justinem sex zroby się se mnie "zwierze". Nie mogę do tego dopuścić. Oh... Kolejny powód do tego aby zostać dziewicą. Zasiałam się do siebie kiedy Justin zaczął iść w moją stronę z uśmiechem na twarzy. 


Poszliśmy do kuchni, a śniadanie było już na stole. Czekało na nas. Przywitałam się z pracownikami (chodzi o ludzi którzy usługiwali u Justina) i zaczęłam jeść kiedy poczułam że coś się roztopiło w mojej ręce. Spojrzałam w dół i nie zauważyłam mojego widelca. Spojrzałam na Justina który jadł i grał na komputerze jednocześnie.
- Justin - 0 odpowiedzi
- Justin - powiedziałam głośniej ale dalej nie otrzymałam odpowiedzi.
- JUSTIN! - podskoczył i się na mnie spojrzał.
- Co? Czemu nie jesz?
- Mój widelec się roztopił - popatrzył na mnie dziwnie, a ja spojrzałam na swoją rękę w której był roztopiony widelec.
- Kurwa mać. Musisz pić bardzo dużo wody aby twoja temperatura się ustabilizowała.
- Ok - Justin zapytał jednego z pracowników czy nie przynieśliby mi wody, a ja położyłam swoje czoło na stole.
- To jest do dupy. - Justin potarł moje plecy, a szklanka wody znajdowała się już na przeciwko mnie. Wypiłam ją i poczułam się trochę lepiej. Dotknęłam twarzy Justina a on się lekko skrzywił.
- Wciąż gorąca, ale już jest lepiej.
- Przepraszam.
- Jest ok. Chodź. Przejrzymy książke w której jest napisane jakie masz inne moce. - kiwnęłam głową i poszłam za nim do jakiegoś pokoju. Justin wyciągnął książkę "The Shadow" (cień). Otworzyliśmy książkę i zauważyliśmy jakieś dziwne nazwy. Widziałam Justina, jego rodziców, jego rodzeństwo, jego dziadków, Lolę, Yasmin, a nawet chłopców. To tak jakbym rozmawiała już z każdym z tej listy. Przewrócił jeszcze kilka kartek i zauważyłam rozdział na temat sił. Wyczytaliśmy, że mam mocy przenoszenia rzeczy używając myśli. Kiedy zamknęliśmy książkę pojawił się tata Justina z lekkim uśmiechem na twarzy oraz z prezentem w ręku. Spojrzałam na niego zmieszana, a on powiedział żebym to otworzyła. Zobaczyłam tak bransoletkę z literką J.
- Co to?

- To jest bransoletka która powstrzyma twoje moce.
- Dziękuję. - skinął głową i zniknął. Spojrzałam na Justina który właśnie zakładał mi bransoletkę. Tak jak myślałam, nie rozpuściła się.


Justin był w swoim biurze pracując nad jakimś planem z jednym z jego najlepszych cieni. Usiadłam na kanapie z kubkiem gorącej czekolady. Zbliżał się Grudzień, a temperatura na zewnątrz była coraz niższa. Ponoć bitwa ma być niedługo (soon xd ahahaha, sorry)  Co oznacza, że muszę zacząć trenować w Validorze niedługo (znowu soon xd ahahaha). Są dobre strony, ale są też złe. Co jeśli przegramy? Chodziło mi o to, że Justin nie zasiądzie na tronie, a moja rodzina nie miała by kolejnego pokolenia, co oznacza, że nie miałabym dzieci i umrę. Usłyszałam jak zamykają się drzwi na górze. Spojrzałam na schody i zauważyłam schodzącego Justina i Drake'a. Justin mówił, że potrzebują armi aby wygrać bitwe.
- Witaj pani - powiedział Blake.
- Hej Blake. Oboje już skończyliście?
- Tak, jutro wyjeżdżają na tydzień. Ale nie wysyłam wszystkich.
- Kogo wysyłasz?
- Blake'a, Charlie, Mari'a. Tabith'e, Emily i Whitney - skinęłam głową a Blake wyszedł. Justin podszedł do sofy i usiadł naprzeciwko mnie. Położyłam głowę na jego klacie i popatrzyłam mu się w oczy.
- Co się dzieje?
- Co jeśli przegramy? Nie zasiądziesz na tronie.
- Cass, nie powinnaś się o to martwić i myśleć o tym, że jeżeli wygramy to dostaniesz swoją siostrę z powrotem, przejmiemy zamek, a dobro się w końcu skończy.
- Wszyscy mówią, że dobro zawsze pokonuje zło.
- Cóż... Nie damy im wygrać. Cassie, jedyna rzecz przez jaką możemy nie wygrać to tylko to, jakbyśmy nie podjęli się walce. Ale będziemy walczyć o nasz tron. - spojrzałam na niego z uśmiechem i usiadłam mu na kolanach.
- Co ty robisz?
- Powiedziałeś nasz tron. - Justin się uśmiechnął a ja założyłam kawałek moich włosów za ucho.
- Tak, powiedziałem.

- Jesteś pewny, że chcesz mnie tutaj?
- Oczywiście, że chcę Cass. Ja- - przerwał Justin ponieważ ktoś zapukał do drzwi.
- To prawdopodobnie chłopcy.
- Olej ich... Mogą sobie pójść - podniosłam moją głowę wyżej aby pocałować Justina. Złapał tył mojej szyi i przycisnął mnie bliżej. Moja prawda ręka powędrowała do jego włosów, a lewa pod jego koszulkę. Jego lewa ręka powędrowała do mojego biodra a przeze mnie przepłynął zimny dreszcz. Nigdy nie zdałam sobie sprawy z tego jaki zimny jest. Jego ręka poszła wyżej pod moją koszulkę, a moja prawa ręka dalej błądziła w jego włosach. Uśmiechnął się i przeniósł swoją rękę jeszcze wyżej dając mi przyjemny dreszcz. Odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam.
- Czemu jesteś taki zimny? Nigdy nie czułam cię aż tak zimnego.
- Zawsze byłem tak zimny. Mam lód w mojej krwi. Twoją mocą jest ciepło a moją zimno.

- Coś jak ogień i lód?
- Dokładnie - usłyszałam czyjś głos i zauważyłam Travis'a stojącego ze skrzyżowanymi rękami. Za nim weszła reszta chłopców.
- Oh, uh.. Cześć.
- Skończyliście? Musimy pogadać.

- Tak mi się wydaje - wywróciłam oczami, a Travis zdjął mnie z Justina.
- Kutas - powiedziałam a moje oczy się zaogniły. 

- Cassie. Oddychaj - usłyszałam głos Justina. Popatrzyłam na Travis'a i wstałam z kanapy. Justin chwycił mnie za dłoń momentalnie tego pożałował. Znowu była gorąca.
- Co do kurwy nędzy Cassie? - warknął Justin. Zignorowałam go i dotknęłam szyi Travis'a. Jego głośne krzyki usłyszałby nawet głuchy.
- Cassie! Zabijesz go! - krzyknął Justin na co ja przycisnęłam rękę mocniej.
- Cassie, p-przestań - powiedział Travis na co zabrałam moją rękę. Widziałam tylko wielką czerwoną plamę na jego szyi.

- Co to kurwa było? - poczułam, że wracam do swojego normalnego stanu. Spojrzałam na około i zobaczyłam każdego z zszokowanym wyrazem twarzy. Twarz Justina była rozczarowana. Pobiegłam do drzwi i wyszłam. Zbiegłam w dół ulicy. Miałam ochotę uciec aby już więcej nikogo nie zranić. Zauważyłam las więc tam pobiegłam. Miałam ochotę płakać. Nie miałam bladego pojęcia co ja właśnie zrobiłam. Usłyszałam że ktoś z daleka woła moje imię, ale wydawało mi się, że to tylko coś w mojej głowie. Moje oczy zaczęły się zamykać a mój oddech zaczął się zwalniać. Wszystko stało się dziwne. 

Słowo CASSIE było ostatnim słowem jakie usłyszałam przed tym jak moja głowa uderzyła w korę drzewa.
***
Wey hey. Kolejny rozdział - JEST! Podobał się? Mam nadzieję, ze w tym fabuła jest zrozumiała.
Dziękuję, że we mnie wierzyliście. Tylko dzięki wam wróciłam <3
Bardzo mi na was zależy. Nie mogłabym was opuścić.
Do następnego :))

@danonek_xd 
xx

środa, 17 lipca 2013

Jesteście wspaniali.. Wierzycie we mnie. Chcecie abym wróciła, ale czy jesteście pewni?
Doszłam do wniosku, że nie mogę się poddać. Muszę walczyć. Jakkolwiek to brzmi..
Dziękuję, przepraszam i witam z powrotem.
Będę tłumaczyć tego bloga, bez względu na wszystko.
Jutro (dzisiaj) zacznę tłumaczyć nowy rozdział, więc pojawi się on albo dzisiaj albo w piątek.

Kocham was i jeszcze raz dziękuję, że chcecie mnie tu z powrotem. <3
#much #love

@danonek_xd
xx

Uwaga!

Hej, widzę, że moje ostatnie tłumaczenie się nie spodobało... Hejt za hejtem. Nie jest to miłe.
Rozdział był mega trudny do przetłumaczenia... Mam dla was wiadomość.
Dla niektórych może być zła a dla niektórych dobra. A mianowicie:

HEJTERZY DOPIĘLI SWEGO.
PRZEPRASZAM WAS, A SZCZEGÓLNIE KASIĘ,
ALE CHYBA REZYGNUJĘ.

Przepraszam... Kocham was, ale to koniec.

@danonek_xd
xx
 

poniedziałek, 15 lipca 2013

Disrespecting

Cassie's POV

Justin wyszedł z domu kilka minut po tym jak zadzwonił do Travis'a i Brandon'a. Powiedziałam mu, że spotkam się z dziewczynami w Starbucksie a on pozwolił mi wziąć jego Range Rover'a a sam wziął Frisker Karme. Odpaliłam auto i upewniłam się że nie ma w nim jakiegoś urządzenia śledzącego i wjechałam na drogę. Jechałam ulicą i rozglądałam się wokół zanim znalazłam miejsce ktorego szukałam. Zaparkowałam przed budynkiem i wyszłam z samochodu. Zamknęłam drzwi na klucz i rozejrzałam się dopóki nie weszłam do środka. Naprawdę mam nadzieję, że Justin tu nie przyjedzie.
- Cześć, mogę Ci pomóc?
- Szukam Melanie Weston. - Kobieta wpisała jakieś rzeczy do swojego komputera i kiwnęła
- Zatrzymała się w pokoju 321 na drugim piętrze.
- Dziękuje. - Skinęła a ja mogę przysiąc, że widziałam znajomą osobę przy drzwiach, ale gdy się odwróciłam nikogo już tam nie było. Wzruszyłam ramionami i weszłam do windy. Dojechałam na drugie piętro i zaczęłam szukać pokoju numer 321. Gdy już je znalazłam, zapukałam i rozejrzałam się dookoła zanim drzwi otworzyły się.
- Cassandra? - Melanie powiedziała z szokiem w głosie.
- M-mogę wejść? - Kiwnęła głową i zaczęłam wchodzić gdy ona uchyliła drzwi szerzej.
- Chciałabyś się czegoś napić?
- Nie, ja uh tylko... ja tylko chcę znać prawdę, myślę, że co najmniej na to zasługuję. - Skinęła i usiadłyśmy na kanapie.

- Kiedy się urodziłaś, coś było z Tobą nie tak. Miałaś ciemniejsze oczy gdy chciałaś płakać a jaśniejsze gdy się uspokajałaś. Zawsze koło Ciebie był cień, tak jakby Cię obserwował. W Twoje ósme urodziny Twój ojciec i ja jechalismy samochodem by dać Ci tort, gdy nagle spod maski zaczął wylatywac dym. To szybko przerodziło się w ogień. Po chwili to stało się zbyt ciężkie, spód samochodu zaczął powoli topić się pod naszymi stopami, gdy drzwi zaczęły robić to samo, tworząc między siedzeniami dziurę. Dla nas to było za dużo, nie mogliśmy oddychać, a potem wszystko stało się czarne. Następną rzeczą którą pamiętam było to że stałam przed mężczyzną ubranym na biało. Powiedział że ma na imię Carter i że pomoże mi Cie znaleźć. Spędziłam ostatnie kilka lat w ukryciu. A kilka tygodni temu, czerwony blask ogarnął wszystkie rzeczy w domu, po tym tak stało się z zielonym blaskiem. I j-ja wiedziałam, że to Ty, w końcu Cię znalazłam.

Patrzyłam na nią szukając jakichś oznak prawdy, ale nic nie znalazłam.
- Wiesz, jesteś najwiekszym kłamcą na świecie. Justin miał rację, jesteś niczym tylko pionkiem w pieprzonej grze Carter'a. Cóż, powiedz mu, że jeśli mnie chce może zdobyć mnie sam i wtedy zobaczymy jak daleko zajdzie. - Wstałam i wyszłam za drzwi głośno nimi trzaskając. Wyszłam z hotelu i wsiadłam do auta. Zauważyłam srebrny Frisker Karma pędzący przede mną i już wiedziałam, że to Justin. Pojechałam do domu i ujrzałam samochód na podjeździe.
- Jestem w wielkich kłopotach. - Weszłam do domu i zauważyłam że światła są zgaszone. Zamknęłam za sobą drzwi i włączyłam światło. Justin'a tam nie było, więc wyszłam na górę do jego biura. Drzwi były zamknięte a w środku nie paliło się światło. Otworzyłam drewnianią powłokę i włączyłam światło, weszłam do środka gdy nagle drzwi zamknęły się.
- Kompletnie mnie nie posłuchałaś Cassie. - Podskoczyłam i odwrocilam się by zobaczyć Justin'a z ciemnymi oczami.
- Musiałam poznać prawdę, Justin nic nie rozumiesz.
- Rozumiem, że nie przejmowałaś się tym co powiedziałem. Staram się Ciebie chronić a jedyne co Ty robisz to zapominanie tego. - Wyglądał na wkurzonego, zranionego i zawiedzionego. Poczułam jak moje serce pęka gdy on pokręcił głową z dezaprobatą. Już chciałam coś powiedzieć lecz on uniósł dłoń i znów zaczął mówić.
- Interesujesz się tym, że możesz zostać zabita? Nie masz pojęcia jak oni są niebezpieczni? Cassie, musisz pomyśleć zanim zrobisz takie gówno. - Spuściłam wzrok gdy poczułam łzę spływającą po moim policzku.
- Przepraszam.
- Przepraszam tego nie cofnie. - Podszedł bliżej mnie założył kosmyk moich włosów za ucho.
- Ja po prostu staram się trzymac Cie bezpiecznie, a Ty cały czas ryzykujesz, na przykład dzisiaj.
- Chciałam z nią tylko porozmawiac, dowiedzieć się prawdy, co stało się z nimi tamtego dnia.
- I już wiesz co się stało? Dostałaś to czego chciałaś? - Nic nie powiedziałam, ponieważ wiedziałam, że on wie, że niczego się nie dowiem. Wszystko było wielkim kłamstwem, całe moje życie nim było.
- Tak bardzo przepraszam. - Westchnął i zamknął w uścisku.
- Powinnaś mnie zapytac gdybyś chciała wiedzieć co stało się tamtego dnia, opowiedziałbym Ci o nim wszystko. Cassie, wiem, że masz wiele pytań na które nie mogę odpowiedzieć, ale postaram się zrobić to chociaż na kilka.
- Więc co się stało gdy oni zginęli?
- Powinniśmy usiąść. - Wyszliśmy na zewnątrz, na hamak a ja położyłam się obok niego.
- Słucham.

- Dzień w którym się urodziłaś był najbardziej emocjonalnym dniem, ponieważ urodziłaś się w pełni księżyca. Mam list od moich rodziców który mówił, że się urodziłaś i mam dać ci mój najlepszy cień, który dałby radę obronić cię przed aniołami. Nie ufałem żadnym cieniom, więc dałem ci mój cień. W twoje ósme urodziny twoi rodzice przyszli do mnie z najmocniejszym z aniołów. Miał na imię David, był mniej więcej w naszym wieku. Mógłbym powiedzieć... około 19? David powiedział twoim rodzicom o moim cieniu, a oni chcieli przyjść do mojego domu aby cię zabrać, kiedy nagle poczułem przypływ jakiegoś zimnego wiatru, co jest dziwne, bo tu nie powinno być żadnych zimnych wiatrów. Wiedziałem, że coś było nie tak. Próbowałem się jakoś połączyć z moim cieniem, ale nie mogłem. Użyłem więc swojej mocy aby dostać się do twojego domu. Zauważyłem twoich rodziców rozlewających coś po całym domu, a później podsłuchałem ich rozmowę, żeby to podpalić. Mój cień starał się ciebie ochronić, kiedy piętro niżej było już całe w ogniu. Powiedziałem mu żeby cię zabrał cię stąd i zaprowadził do mojego domu. Ja pobiegłem do pokoju twojej siostry i ją zabrałem. Kelssey była jedyną osobą która tak na prawde wiedziała o co w tym wszystkim chodzi.

- Więc mnie uratowałeś?
- Zrobiłem to co uważałem za słuszne i to co musiałem zrobić żeby zadbać o to że byłaś bezpieczna.
- Co się stało później?
- Kiedy cię już uratowaliśmy to następną rzeczą jaką musieliśmy zrobić to czekanie na to aby Kelsey robiła się coraz starsza. Wzięliśmy ciebie i Rebeke do zamku moich rodziców w Vildora.
- A co z Kelsey?
- Była tutaj. Potrzebowała treningów do tego aby była w stanie zapewnić ci spokój i opiekę.
- To jest powód tego, że nigdy nie pamiętałam co działo się po moich ósmych urodzinach? Czemu nic nie pamiętam od momentu w którym miałam 11 lat?
- Tak. Zamek moich rodziców był chroniony przez zaklęcie, które rzucili guardianie. Ty nazywasz ich czarownicami, ale to są guardianie. Kiedy treningi Kelsey się skończyły mogła już się tobą zająć, więc przyszła tu i cię zabrała kilka tygodni po tym jak miałaś już 18 lat.
- Więc ona o tym wiedziała?
- Tak
- Ale dlaczego ona uciekła w momencie kiedy tu byliśmy?
- Dlatego, że to jej praca aby utrzymać anioły z daleka od ciebie. 

- A co z Rebeką?
- Rebeka jest w Vildorze. Trenuje do bitwy razem z Kelsey.
- Bitwy? Jakiej bitwy?
- Do bitwy o tron między dobrem a złem. - położyliśmy się na łóżku i Justin się do mnie uśmiechnął.
- Zmęczona? - zapytał na co ja ziewnęłam i się do niego uśmiechnęłam.

- No.
- Zdrzemnij się. - pocałował mnie w czoło, a ja położyłam moją głowę na poduszce na co Justin przykrył mnie kocem. Moje oczy się zamykały, a ja podryfowałam w głęboki sen. Dosłownie.  

Wyróżniał się tym, że miał czarną narzutę na całym ciele i coś zakrywającego głowę. Powiedział żebym zachowała spokój i starała się nie ruszać kiedy zdejmował ze mnie koc. Na moim czole położył lewą rękę, a prawą na moim brzuchu. Jego oczy były skupione na mnie. Zabrał swoją prawą rękę z mojego brzucha i wyciągnął coś z pudła. Wyglądało jak kij. 
- Co to jest?
- Nic nie mów.. - jego głos był zachrypnięty. Przyłożył kij do mojego brzucha. - Cassandra Joy Weston. Masz od teraz pełną moc.
***
Wey hey. Kolejny rozdział za nami. Tym razem z tej strony Weronika, a nie Kasia... Pamiętacie mnie jeszcze? :/
Przepraszam, że tak długo nic nie tłumaczyłam, ale teraz już się to zmieni, obiecuję :> Postaram się wrzucać rozdział przynajmniej raz w tygodniu. Jak będę miała czas, to częściej.
Na razie to tyle... Do następnego ;)
@danonek_xd
xx

niedziela, 7 lipca 2013

Your Alive?

Cassie's POV

Siedziałam na werandzie z kubkiem gorącej czekolady w ręce, gdy drzwi frontowe otworzyły się i poczułam jak coś jest obok mnie. Odwróciłam się i ujrzałam uśmiechającego się do mnie Justin'a który zabrał swoje ręce z koca i położył na mnie.
- Jest późno, co tutaj robisz?
- Myślę.
- O czym?
- Czy szukałbyś mnie gdyby moi rodzice byli żywi? Czy było to tylko dlatego że umarli, dlatego mnie chciałeś?
- Próbowałbym to zrobić. Tak jak powiedziałem to wczoraj Mellisie, nic ani nikt nas nie rozdzieli Cassie. Poza tym, bez Ciebie nie byłbym w stanie zdobyć tron.
- To wszystko czym się martwisz? Twój tron? A co ze mną Justin? Co z tym czego Ja chcę?
- A czego chcesz?
- Chcę móc się zakochać, chcę mieć kiedyś rodzinę. Chcę być z Tobą cały czas szczęśliwa ale Ty tylko myślisz o tym pieprzonym tronie. - Westchnął i spojrzał na mnie.
- Chcę Ci coś pokazać. - Wstał i pociągnął mnie ze sobą.
- Co?
- Chodź. - Weszliśmy do domu a potem do piwnicy, a Justin nie puszczał mojej dłoni.
- Tu jest ciemno.
- Na ścianie jest włącznik światła. - Nacisnął włącznik a ja ujrzałam powieszone na ścianach gazety, zdjęcia od kiedy byłam młodsza do teraz i kilka zabawek z mojego dzieciństwa.
- Mogę Cię o coś zapytać? - Zapytałam go sprawiając że odwrócił się tyłem do ściany.
- Jasne.
- Gdzie są moi rodzice? W sensie, jeśli to jest piekło to oni są w niebie? - Odwrócił wzrok daleko ode mnie i wziął książke do ręki.
- Justin? Czego Ty mi nie mówisz?
- Jest wiele rzeczy o których nie wiesz Cassie, wiele których nie mogę Ci powiedzieć, chociaż chcę.
- Czemu? Czemu nie mogę wiedzieć? Jest tyle pytań które zadałam ale nie doczekałam się odpowiedzi. - Westchnął i pokręcił głową.
- Przepraszam, ale nie mogę.
- Będę w pokoju. - Mruknęłam i ruszyłam na górę.
- CASSIE. - Zignorowałam go i weszłam do pokoju. Popatrzyłam jeszcze na drzwi za sobą i położyłam się na łóżku. Byłam już w piżamie, więc nie musiałam przejmować się wychodzeniem z pomieszczenia. Ułożyłam się wygodniej i powoli zasnęłam.

Słońce wpadało do pokoju, gdy moje oczy otwierały się powoli by przyzwyczaić się do blasku. Wstałam z łóżka i wzięłam ubrania żeby zaraz wziąć prysznic. Wolno otworzyłam drzwi do pokoju Justin'a i zobaczyłam go śpiącego z rękami po mojej stronie łóżka. Westchnęłam i poczułam się trochę winna za to jak go potraktowałam. Z rzeczami w dłoniach udałam się do łazienki. Włączyłam prysznic, umyłam zęby i weszłam do kabiny. Drzwi otworzyły się a ja szybko wyjrzałam za drzwiczki i ujrzałam jak Justin idzie prosto do mnie. Umył zęby, kiedy moje oczy powiększyły się gdy chłopak prawie wyciągnął swojego penisa i zaczął sikać. Szybko wróciłam głową pod prysznic gdy po chwili usłyszałam płukanie ust a po chwili włączony kran w umywalce. Wyłączyłam wodę i owinęłam wokół siebie ręcznik by zaraz wyjść, kiedy Justin na mnie spojrzał.
- Wciąż jesteś na mnie zła?
- Przepraszam że byłam taką suką, nie wiem co jest ze mną nie tak.
- To Twoje moce, kiedy zaczną sterować Twoimi uczuciami, będą one 10 razy silniejsze. - Podeszłam bliżej niego i położyłam głowę w zgięciu jego szyi, kiedy on mnie przytulił.
- Nawet w ręczniku jesteś cholernie seksowna.
- Zamknij się. - Powiedziałam, żartobliwie uderzając go w głowę. Jak wyszedł, ubrałam się, a po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Cassie - Polyvore
Zeszłam na dół i zobaczyłam Justin'a z zirytowaną miną na twarzy. Zbliżyłam się do niego i owinęłam ręce wokół jego pasa, a on odwrócił i uśmiechnął się do mnie, żeby po chwili położyć ręce na mojej talii kiedy ja zmieniłam pozycję i powędrowałam rękoma do jego szyi.
- Co się stało?
- Jest tu ktoś kto chce Cie zobaczyć, ale musisz być spokojna.
- Czemu? Kto to jest? - Usłyszałam stukanie obcasów, więc powoli wychyliłam się żeby zobaczyć niską kobietę uśmiechającą się do mnie.
- Cassandra?
- Kim Pani jest? - Powiedziałam, patrząc na nią zdezorientowana.
- Mam na imię Melanie, Melanie Weston.

Nadal byłam zdezorientowana, nigdy nie spotkałam tej kobiety, więc czemu jest tutaj żeby mnie zobaczyć?
- Cassie, to Twoja mama. - Moje oczy powiększyły się gdy Justin powiedział to do mnie. Po chwili poczułam złość na całej linii.
- Dlaczego tu jesteś? Jak mnie znalazłaś? - Miałam tyle pytań, lecz ona tylko patrzyła się na mnie.
- ODPOWIEDZ MI DO CHOLERY, POWINNAŚ BYĆ MARTWA. - Jej oczy powiększyły się, gdy Justin przybliżył mnie do siebie.
- Oddychaj Cassie, jeszcze nie masz pełnej kontroli nad swoimi mocami.
- Kto ją wpuścił?
- Cassie, ona nie jest tą za kogo ją uważasz.
- Co mas na myśli?
- Ma na myśli to, że jedynym powodem dla którego Cię znalazł było kim jest Twoja rodzina. Kim jesteś Ty.
- A kim jestem?
- Jesteś w połowie czarownicą.
- Yea i w części psem, śmieszne, bo nie ma czegoś takiego jak wiedźmy.
- Twoi rodzice i wszyscy przed nimi ćwiczyli to. Myślałam, że to zatrzymałam, że to na mnie się skończyło kiedy odeszłam z Twoim ojcem, ale tak się nie stało.

- Jak to możliwe? Jakim cudem Ty żyjesz?
- Powinnaś usiąść Cassandra.
- Cassie, mam na imię Cassie. - Kiwnęła głową, gdy weszłam do salonu nie opuszczając Justin'a. Usiedliśmy na kanapie a ja spojrzałam na nią.
- Jak mnie znalazłaś?
- Z pomocą osoby o imieniu Carter, powiedział, że tu jesteś. - Popatrzyłam na Justin'a który wstał.
- Wynoś się. - Spojrzała na niego.
- Co?
- WYPIERDALAJ. - Szybko wstała i popatrzyła na mnie.
- Będę w mieście na kilka dni, zostaje w najbliższym hotelu. Proszę Cassie, chciałabym z Tobą porozmawiać.
- Najpierw wynoś się z mojego domu albo Cie wyrzucę.
- Dziękuje za Twój czas. - Powiedziała po czym wyszła. Spojrzałam na Justin'a który był wyraźnie wkurzony.

- Zabiję go.
- Justin, może trzeba było po prostu wysłuchać czego chce.
- Nie, upewniłem się, że zmarła po wypadku. Byłem jedyny który sprawdził ich obojgu puls. Ona nie żyje Cassie, byłem na pogrzebie.
- Więc czemu tu jest? Czemu ona żyje?
- Nie wiem, ale na pewno Cie okłamuje.
- W czym?
- Nie jesteś pieprzoną czarownicą, bo one nie istnieją. Ale masz pewne, inne moce, bo jesteś moją partnerką, ale nie jesteś wiedźmą. - Westchnęłam i ułożyłam głowę na dłoniach.
- Nie chcę żebyś się z nią widziała Cassie, rozumiesz?
- Tak.
- Dobrze, później spotkam się z Travis'em i Brandon'em. Chcesz żebym zabrał Cię do Loli albo Yasmine?
- Mogą tu po prostu przyjść?
- Yea, zadzwonię do Travis'a żeby powiedzieć mu i Brandon'owi. - Kiwnęłam a chłopak wyszedł z salonu.

Jak to możliwe, że moja martwa matka żyje?

Nie mam pojęcia co się tu dzieje.

______________________________________

nareszcie jest!
teraz, PRZECZYTAJCIE TO, PROSZĘ
1) PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM I JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM. zrobiłam was w bambusa... mianowicie, tydzień temu napisałam, że rozdziały będa częściej, bo będę mieć komputer. myślałam, że mój brat skończył wszystkie egzaminy, a jednak okazało się, że nie. no i zabrał mi komputer :(
rozdział mógł być wcześniej, ale kompletnie nie miałam siły to tłumaczyć.
2) DEVIL MA 27 ROZDZIAŁÓW. JEST DRUGA CZĘŚĆ 'TAKING OVER VALDORA' ALE NWM JAKIM CUDEM, NIE MOGĘ WEJŚĆ NA STRONĘ Z DRUGĄ CZĘŚCIĄ... napisze do autorki i może coś wykombinuje, żebym mogła dalej tłumaczyć.

i wgl strasznie dziękuje za komentarze i wejścia :') kocham was bardzo <3
+ przez jednego anonima się prawie rozpłakałam 'Kocham cię za to że to tłumaczysz! te tlumaczenie jest lepsze od Afterlight a nawet Dangera.'
szczerze mówiąc, według mnie moje tłumaczenie jest do bani. serio. ale i tak dziękuje, nawet nie wiecie jak się ciesze czytając coś takiego :)

FOLLOWNIJCIE NA TT:
LOLĘ
CASSIE

xoxo